O tym, jak samorządowcy z Warszawy uczcili święto transportu pisze w swoim dzisiejszym wydaniu "Życie Warszawy" w artykule "Groteskowy dzień bez auta". O godz. 8 na dziedziniec ratusza na pl. Bankowym wjechał na rowerze wojewoda Jacek Kozłowski - w krótkich spodenkach, czapeczce z daszkiem i z plecakiem. To zaskakująca przemiana: 22 września rok temu przyjechał ekskluzywnym passatem (reporterowi "Życia Warszawy" tłumaczył, że boli go kolano). - Przyjechałem na pl. Bankowy z Pragi-Południe w 35 minut. Z roweru korzystam nie tylko w Dzień bez Samochodu - mówił lekko zziajany wojewoda. Chwilę wcześniej na dziedziniec wjechał jednak jego służbowy czarny passat. Przyprowadził go służbowy kierowca Kozłowskiego. Następnie dyskretnie czekał w odwodzie, aż dziennikarze skończą fotografować i filmować proekologicznego szefa. Ok. godz. 10.15 medialna szopka dobiegła końca, a dziedziniec opustoszał. Passat stał już przed drzwiami urzędu. Przebrany w garnitur wojewoda w ułamku sekundy wsiadł do limuzyny. Na widok fotoreportera "Życia Warszawy" kierowca przyspieszył, a Kozłowski zasłonił twarz ręką. Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz spędziła Dzień bez Samochodu na zjeździe prawniczym w Toruniu. Wcześniej wysłała jednak e-mail do urzędników z sugestią przesiadki na rower albo do komunikacji miejskiej. Aż z Wesołej jechał więc na pl. Bankowy rowerem wiceprezydent Warszawy Jacek Wojciechowicz. Na skrzyżowaniu Wału Miedzeszyńskiego z Fieldorfa dołączył do niego rzecznik Tomasz Andryszczyk. Jak się jechało do pracy rowerem? - zapytał reporter "Życia Warszawy". - Lepiej mi się jeździło, niż panu się pisze artykuły - wypalił wiceprezydent (znów obrażony za krytyczny tekst). Na dziedzińcu ratusza i parkingu na jego tyłach dziennikarz widział jednak służbowego chevroleta Wojciechowicza z jego kierowcą. W ciągu dnia wyjeżdżał kilka razy. Kogo wiózł? I gdzie? O tym więcej w publikacji "Życia Warszawy".