- Są przewidziane manifestacje, ja je rejestruję; mają odpowiednią ochronę. Na 10 kwietnia są przewidziane cztery manifestacje(...) Jedna jest na 30 tys. zgłoszona, druga na 20 tys., jedna na 6, jeszcze jedna chyba na 10 tys. osób - mówiła Gronkiewicz-Waltz we wtorek w radiu TOK FM. Jak oceniła, zorganizowanie tylu demonstracji jednego dnia ma na celu wyłączenie z ruchu Krakowskiego Przedmieścia na cały dzień. - Generalnie wygląda na to, że PiS organizuje - nie jako partia - cztery manifestacje po to, by przez cały dzień około kilkudziesięciu tysięcy ludzi było na Krakowskim Przedmieściu. Chodzi o to, by nie było możliwości przejazdu przez Krakowskie Przedmieście przez cały dzień, po to są robione w różnych porach zgłoszenia - oceniła prezydent miasta. Dodała, że zna nazwiska organizatorów, ale nie może ich ujawnić. Dotychczas w stołecznym ratuszu zgłoszone zostały cztery zgromadzenia publiczne zaplanowane na 10 kwietnia. Trzy z nich mają odbywać się przed Pałacem Prezydenckim w godzinach 6-12, 12-18 i 18-22. Ma wziąć w nich udział odpowiednio: 10, 30 i 20 tys. osób. Ponadto między godz. 20 a 22 zaplanowano przemarsz 5 tys. osób sprzed katedry św. Jana Chrzciciela na Krakowskie Przedmieście. Jak nieoficjalnie dowiedziała się PAP, wszystkie zgromadzenia zostały zgłoszone przez osoby związane ze środowiskiem "Gazety Polskiej". Związany z tym pismem portal niezalezna.pl informuje o "niezależnych od władz" uroczystościach związanych z rocznicą katastrofy smoleńskiej. W planie jest m.in. koncert na pl. Teatralnym o godz. 15 i msza w staromiejskiej katedrze o godz. 19. Ponadto 11-17 kwietnia o godz. 21 przed Pałacem Prezydenckim ma być organizowany Apel Jasnogórski. Kolejne manifestacje jeszcze mogą być zgłoszone - zgodnie z prawem organizator zgromadzenia publicznego może zawiadomić o nim gminę trzy dni przed terminem. Gronkiewicz-Waltz, pytana o usuwanie przez straż miejską zniczy sprzed Pałacu Prezydenckiego powiedziała, że zgodnie z prawem jest to konieczne. Podkreśliła, że znicze, zdjęcia i wieńce nie są wyrzucane. - My niczego nie wyrzucamy, wszystkie obrazki, wszystkie zdjęcia zawsze oddajemy BOR-owi. Nigdy nie jest wyrzucane żadne zdjęcie ani żaden wieniec; to jest czysty wymysł - przekonywała. - Teraz PiS celowo eskaluje przed 10 kwietnia, przecież to ich wehikuł polityczny - oceniła Gronkiewicz-Waltz. Do tych słów prezydent Warszawy odniósł się we wtorek prezes PiS Jarosław Kaczyński. - Krótko mówiąc, to my przyjeżdżamy i wyrzucamy płonące znicze, portret prezydenta i mojej bratowej do śmietnika - ironizował. - Jeszcze raz chciałem zapytać, czy Donald Tusk by się ucieszył, gdyby jego świętej pamięci rodzice - matka, ojczym - ich zdjęcia wylądowały na śmietniku. To jest niebywały skandal. To, że PO zawsze odpowiada zarzutem agresji, sama stosując agresję, to stara metoda - powiedział prezes PiS. Zdaniem prezydent stolicy, niemożliwe jest wyznaczenie specjalnego miejsca na kwiaty i znicze przed tablicą upamiętniającą ofiary katastrofy smoleńskiej na terenie Pałacu Prezydenckiego. - To jest pas drogi, zgodnie z przepisami, jeśli zrobimy zamknięcie chodnika Krakowskiego Przedmieścia na tym terenie, to jak wjedzie delegacja do prezydenta? - pytała. W ubiegły wtorek szef klubu PiS Mariusz Błaszczak wystosował list do prezydent Warszawy, w którym krytykował podległe jej służby miejskie, które według niego 10 marca wieczorem usuwały palące się znicze i kwiaty złożone przed Pałacem Prezydenckim. Zdaniem Błaszczaka służby miejskie dopuściły się działań "urągających pamięci ofiar katastrofy smoleńskiej". Według niego 10 marca pracownicy służb odpowiedzialnych za porządek, w obecności funkcjonariuszy straży miejskiej gasili i usuwali palące się znicze i kwiaty złożone pod Pałacem Prezydenckim z okazji kolejnej miesięcznicy katastrofy smoleńskiej. Na protesty zgromadzonych przed Pałacem Prezydenckim osób strażnicy miejscy reagowali dość agresywnie, a usuwanie wieńca i palących się zniczy określali jako: usuwanie "śmieci" - napisał Błaszczak.