Komendant każdemu strażnikowi składa prostą propozycję: będziesz donosił na kolegów, będziemy żyli w zgodzie. Nie będziesz, zaczną się kłopoty. I konsekwentnie spełnia swoją obietnicę. Przeciwko komendantowi buntuje się niewielu, każdy boi się o pracę w mieście, gdzie jest 30-procentowe bezrobocie. Kilka osób zgodziło się jednak anonimowo porozmawiać z naszym reporterem. Np. o reakcji komendanta na zwolnienie z ćwiczeń. - Nasza koleżanka napisała, że w tym dniu była niedysponowana. Wylądowała na dywaniku u komendanta. Ten wyjął kalendarz i powiedział, że według jego wyliczeń, w tym dniu nie mogła mieć okresu - opowiadają funkcjonariusze. - Strażnicy muszą wypisywać mandat za każde przewinienie, pouczać może tylko komendant. Przychodzi radny, lekarz, jakiś tam adwokat i pouczenia są - mówi nam strażnik. Nie więc sensu karać radnego, bo każdy z nich po wizycie u komendanta z mandatem, wychodzi z pouczeniem i uśmiechem na ustach. Jeden ze strażników poskarżył się na swojego szefa u prezydenta. Kontrola wykazała uchybienia.