Klienci z całej Polski skarżyli się, że wciskano im przysłowiowego kota w worku. Firma oferowała im zmianę dostawcy prądu - akwizytorzy zapewniali, że rachunki będą niższe niż wcześniej, ale później okazywało się, że trzeba płacić więcej. - Ze skarg klientów wynika, że oprócz umowy o zmianę dostawcy energii konsumenci zawierali także umowy ubezpieczenia, które były związane z kolejnymi, dodatkowymi opłatami - mówi Małgorzata Cieloch z UOKiK. Konsumenci twierdzą, że o tych dodatkowych opłatach dowiadywali się dopiero, gdy przyszedł rachunek. Skarżą się też, że akwizytorzy obiecywali im dodatkowe rabaty, które okazywały się fikcją. - Zdaniem niektórych konsumentów, akwizytorzy posługiwali się różnego rodzaju sformułowaniami, że dostaną zniżkę na leki, jeśli podpiszą taką, a nie inną umowę, że dostaną inne bonifikaty, w tej chwili to właśnie sprawdzamy - dodaje Cieloch. Podejrzenia urzędu wzbudziły też zapisy o wysokich opłatach za przypomnienia o zaległej płatności. Na przykład 30 złotych za wysłanie wezwania do zapłaty. - Wszelkiego rodzaju klauzule, które są bardzo otwarte i które mówią, że spółka może konsumenta wielokrotnie różnymi sankcjami karać są nie tylko uciążliwe dla klientów, ale też bardzo często niezgodne z prawem - podkreśla Cieloch. Z sygnałów napływających do UOKiK wynika też, że w przypadku zawarcia kontraktu ze spółką, konsument nie otrzymywał formularza oświadczenia o odstąpieniu od umowy. Nie wiedział więc, że może zrezygnować. A zgodnie z prawem wszyscy, którzy zawierają umowę dotyczącą dostarczania energii elektrycznej poza lokalem przedsiębiorcy (czyli także w swoim domu) mogą od niej odstąpić w ciągu 10 dni. Obowiązkiem przedsiębiorcy jest poinformowanie o tym konsumenta i wręczenie mu formularza ułatwiającego złożenie oświadczenia o odstąpieniu od umowy. Firmie może grozić kara w wysokości do 10 procent przychodów. Reporterzy RMF FM poprosili Centrum Energetyczne z Radomia, by odniosło się do zarzutów klientów. Odpowiedzi brak.