Dotąd przewoźnicy mieli obowiązek kupowania winiet, będących zryczałtowaną zapłatą za korzystanie z naszych dróg. Jednocześnie winiety zwalniały ich z opłaty za przejazd istniejącymi już płatnymi odcinkami autostrad. Dla korzystających z winiet, średni koszt przejazdu 1 km wynosił 8 groszy. Od lipca najniższa stawka wyniesie 20 gr. za km - proponuje Ministerstwo Infrastruktury. To kwota dla pojazdów spełniających co najmniej normę emisji spalin EURO 4 i ważących od 3,5 do 12 ton. Większe pojazdy, a dodatkowo emitujące spaliny wg starszej normy EURO 2, zapłacą maksymalnie nawet 53 gr. Widać, jak na dłoni, że ministerstwo chce promować pojazdy bardziej przyjazne środowisku. Jednak ciężarówki z normą EURO 2 nadal stanowią aż 82 proc. całej floty, ciągniki z naczepą - 69 proc., zaś autokary aż 87 proc. Oznaczałoby to znaczny wzrost kosztów dla branży transportu drogowego. Stąd protesty przewoźników, co do wysokości proponowanych stawek. Odnowienie parku maszynowego stanowi dla nich spory wydatek i wymaga czasu. Po przeciwnej stronie są operatorzy płatnych odcinków autostrad, którym wysokie stawki i objęcie nimi jak największej sieci dróg są na rękę. A to dlatego, że po zniknięciu winiet, od 1 lipca 2011 r. znów będą pobierać opłaty od ciężarówek i autobusów. Do 17 grudnia potrwają społeczne konsultacje ministerialnego projektu. Urzędnicy zapowiadają też, że podejmą kroki, mające zniechęcić kierowców do korzystania z alternatywnych, nie objętych mytem, tras. Trudno dzisiaj przewidzieć, czy zmiana systemu poboru i stawek za kilometr spowoduje podniesienie taryf u przewoźników, a co za tym idzie, podwyżek cen towarów. Konkurencja w branży jest ogromna, więc nowe regulacje mogą jedynie obniżyć rentowność dla przedsiębiorców w niej działających. Nie ulega jednak wątpliwości, że po wprowadzeniu elektronicznego systemu opłat, do budżetu zaczną wpływać duże pieniądze - konstatuje "Puls Biznesu".