Jak powiedział, grudniową średnią "złagodziła" przede wszystkim pogoda, którą mieliśmy w okolicach świąt Bożego Narodzenia. "Szczególnie w Polsce południowej mieliśmy wówczas kilkanaście stopni na plusie" - dodał Błaś. - Z perspektywy naszej szerokości geograficznej powinniśmy mieć potężne zimy: mroźne i śnieżne. Jednak ogromne znaczenie dla naszego klimatu mają warunki cyrkulacyjne. Łagodząco na nasz klimat wpływa cyrkulacja zachodnia-oceaniczna - wyjaśnił klimatolog. - Patrząc na zimy końca lat 90. i początków nowego wieku, były one anomalnie ciepłe. Śniegu było wyjątkowo mało. Szczególnie na nizinach zdarzały się takie miejsca, gdzie tylko przez kilka dni mieliśmy pokrywę śnieżną. Tymczasem ostatnia zima była dosyć śnieżna i mroźna. Szczególnie dał się nam we znaki styczeń 2010 roku - powiedział specjalista. Jak klimatolodzy tłumaczą tego rodzaju tendencję? Błaś wymienia kilka czynników, jednym z nich jest zmienność cyrkulacji powietrza. - Tłumaczy się to również tym, że był to okres nieco zwiększonej aktywności słonecznej i zwiększonej liczby tzw. plam słonecznych (więcej plam słonecznych wiąże się z większą jasnością Słońca - przyp. red.) - wytłumaczył rozmówca PAP. Tymczasem w ostatnich dwóch latach - kiedy zimy okazały się szczególnie dokuczliwe - klimatolodzy zaobserwowali "minimum aktywności słonecznej". - Mieliśmy jedno z najgłębszych minimów liczby plam słonecznych w historii obserwacji. Dwa lata temu pojawiały się informacje, że ten stan musi przełożyć się na powrót do zim mroźnych i śnieżnych - wyjaśnił Błaś. Podkreślił, że zima tegoroczna i poprzednia powróciły do przeciętnej wartości jeśli chodzi o temperaturę i długość trwania pokrywy śnieżnej. - Nawiązujemy nimi do przeciętnych warunków, o których już zapomnieliśmy. Dziesięć cieplejszych zim pod rząd rozpuściło nas do tego stopnia, że teraz, gdy spadnie 10 cm śniegu, to uważamy to za coś wyjątkowego - zauważył Błaś. Przypomniał, że w sobotę i niedzielę śnieżyce przetaczały się też przez wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych. - Oszacowano, że śnieżyca, która pojawiła się m.in. w Nowym Jorku była najpoważniejszą w grudniu od kilkunastu lat w tej części USA - zaznaczył klimatolog. Klimatolog tłumaczy, że "odchyłki od normy", które zdarzają się na całym świecie są w gruncie rzeczy czymś zupełnie naturalnym. Pogodową normę ustala się poprzez wyliczenie średniej ze skrajności, które pojawiają się w pogodzie.