- Nie chcemy psuć wakacji, ale warto pamiętać, że na niektóre nowotwory złośliwe jesteśmy bardziej narażeni latem niż o innej porze roku - powiedział prof. Włodzimierz Olszewski, patolog Centrum Onkologii w Warszawie. Warto wykonać badania i ewentualnie zgłosić się na konsultację do onkologa, dermatologa lub chirurga onkologa. Do tych specjalistów nie wymagane jest skierowanie od lekarza rodzinnego. Prof. Piotr Rutkowski, kier. Kliniki Nowotworów, Tkanek Miękkich, Kości i Czerniaka Skóry Centrum Onkologii w Warszawie, powiedział, że przynajmniej raz w roku należy udać się do lekarza i skontrolować stan całej skóry, najlepiej z uwzględnieniem miejsc trudno dostępnych, takich jak spód stopy, przestrzenie międzypalcowe oraz okolice narządów płciowych i odbytu. Ponad 90 proc. czerniaków znajduje się na skórze, ale może umiejscawiać się także tam gdzie znajdują się komórki barwnikowe, zwłaszcza wewnątrz gałki ocznej, na błonie śluzowej narządów płciowych, jamy ustnej i odbytu. Statystyki są alarmujące Niestety, regularny przegląd skóry przeprowadzają tylko nieliczne osoby. Aż 75 proc. badanych twierdzi, że nie ma żadnych znamion barwnikowych, choć ma je większość ludzi. Część osób ma nawet kilkadziesiąt takich znamion i to one w pierwszej kolejności powinny zgłaszać się do specjalisty. - Gdy regularnie przeglądamy u lekarza skórę jest większa szansa, że czerniak zostanie wykryty w początkowej fazie rozwoju, gdy jest jeszcze wyleczalny - podkreślił prof. Rutkowski. Rak ten ma dwie fazy wzrostu. W pierwszej rozrasta się w obrębie naskórka, jest płaski i nie daje przerzutów. W tej fazie wystarczy go usunąć operacyjnie. W drugiej fazie leczenie jest trudniejsze i daje gorsze efekty, gdyż nowotwór znajduje się już w okresie przyśpieszonego wzrostu. Może powodować przerzuty najpierw do węzłów chłonnych, a potem do innych narządów. Poza operacją konieczne jest również użycie chemioterapii, radioterapii i immunoterapii. Wiele osób zwleka z wizytą u specjalisty W USA dzięki wczesnemu wykrywaniu czerniak jest wyleczalny w 90 proc. W Polsce skuteczność leczenia nadal nie przekracza 70 proc., głównie dlatego, że zbyt często wykrywany jest w drugiej, bardziej zaawansowanej fazie rozwoju. - Wiele osób zwleka z udaniem się do lekarza nawet wtedy, gdy zauważy u siebie niepokojące zmiany. Tak jest zarówno w przypadku czerniaka jak i innych nowotworów złośliwych, takich jak rak piersi czy rak szyjki macicy - powiedział prof. Tadeusz Pieńkowski, szef kliniki onkologicznej Europejskiego Centrum Zdrowia w Otwocku pod Warszawą. Trzeba badać niepokojące zmiany Jego zdaniem, latem jest dobra okazja, by zwrócić uwagę na zmiany w piersiach, które mogą sygnalizować rozwój nowotworu. Warto zatem sprawdzić czy nie nastąpiła deformacja piersi, obrzęki, zaczerwienienia, owrzodzenia, objaw tzw. skórki pomarańczowej oraz wciągnięcia. Niepokojące są guzy wyczuwalne w okolicy pachwinowej lub nadobojczykowej, wyciek z brodawki i złuszczenia skóry w jej okolicy oraz ból piersi. - Większość kobiet podczas kąpieli wykrywa zmiany w piersi sugerujące powstanie guza - powiedział prof. Pieńkowski. Wciąż zbyt mała liczba kobiet na badaniach Dr Joanna Didkowska z Krajowego Rejestru Nowotworów powiedziała, że raka piersi najwcześniej pozwala wykryć mammografia, ale jak na razie regularnie poddaje się jej 40 proc. kobiet po 50. roku życia, choć jest to badanie refundowane z budżetu państwa. Jeszcze gorzej jest w przypadku badań cytologicznych pozwalających wykryć początkową fazę rajka szyjki macicy - poddaje się im zaledwie 27 proc. Polek w wieku 25-59 lat. Mała zgłaszalność na tego rodzaju badania przesiewowe powoduje, że w Polsce nie uzyskuje się tak dobrych efektów w leczenia obydwu nowotworów jak w innych krajach, np. w Finlandii. Dr Didkowska powiedziała, że spadek umieralności w całej populacji uzyskuje się dopiero, gdy skryningowi poddaje się co najmniej 70 proc. kobiet. Tak właśnie jest m.in. w krajach skandynawskich.