Legierski dodał, że policjanci odmówili wstępu na teren klubu pełnomocnikowi Le Madame, który udziela mu pomocy prawnej. Według jego relacji funkcjonariusze asystowali ochroniarzom, którzy za ręce i nogi wyciągnęli z klubu przebywające tam ok. 40 osób. Komornik miał prawomocny nakaz eksmisji klubu. Od poniedziałku lokal okupowały osoby, które nie chcą zgodzić się na jego wykonanie. Uważają, że Le Madame jest zbyt ważnym miejscem na kulturalnej mapie Warszawy, by zostało zamknięte. Jeden z wyprowadzonych przez ochroniarzy sympatyków klubu, Michał Kudybiński ocenił akcję eksmitowania klubu jako brutalną. - Gdy przecinano łańcuchy, którymi się przykułem, zraniono mnie w rękę - powiedział. Legierski podkreślił, że według umowy z miastem miał być powiadomiony o kolejnej wizycie komornika. Pytany czy Le Madame będzie szukać teraz nowego lokalu, odpowiedział: - Za rządów tej władzy chyba nic nie wywalczymy, wątpię by chcieli jeszcze prowadzić z nami rozmowy. Coś jednak będziemy robić, przecież nie wyparujemy. Pełniący obowiązki prezydenta Warszawy Mirosław Kochalski powiedział na konferencji prasowej: "w tej sytuacji mieliśmy wyrok sądowy, który był korzystny dla Warszawy. Tak już jest w procedurze, że następnym etapem jest wykonanie tego wyroku. Bardzo często dochodzi do tego, że by go wykonać, niezbędny jest komornik" - dodał. Według Kochalskiego, z punktu widzenia urzędnika, wyrok sądu musi być wykonany. Zebranym przed zamkniętym klubem kilkudziesięciu osobom Legierski zaproponował codzienne spotykanie się w tym miejscu i kontynuowanie działalności artystycznej - organizowania koncertów i spektakli teatralnych. Pierwsze z takich spotkań ma się odbyć jeszcze w piątek o godz. 19. Komornik Jacek Bogiel po opuszczeniu lokalu powiedział dziennikarzom, że wykonał swój obowiązek, ponieważ nie dostał formalnego wniosku od miasta o wstrzymanie egzekucji. Wsparcia Le Madame udzielił m.in. amerykański aktor John Malkovich, który był w czwartek gościem klubu. Przyjechał także w piątek po eksmisji lokalu. - Jestem z wami. Uda wam się, znajdziecie nowe miejsce - powiedział. W obronie lokalu stanęli również m.in. aktorka Ewa Kasprzyk, publicystka Kazimiera Szczuka i redaktor naczelny "Playboya" Marcin Meller. Wsparcia udzielili również politycy - m.in. szef SLD Wojciech Olejniczak i b. marszałek sejmu Marek Borowski (SdPl), który we wtorek skierował list do warszawskich posłów PO, SLD oraz PiS "z prośbą o zainteresowanie się sytuacją" klubu. SdPl w oświadczeniu napisała m.in.: "Ratusz opanowany przez Prawo i Sprawiedliwość wie lepiej, jak zapewnić warszawiakom kulturalną rozrywkę i co jest dla nich dobre, a co nie". Szczuka, która przyjechała w piątek pod zamknięty klub powiedziała, że eksmisja klubu "to bezsensowna, bo szkodząca reputacji władzy decyzja". - Na miejsca takie jak Le Madame powinno się chuchać i dmuchać. Eksmisja jest przejawem złej woli władz, a nawet pogardy dla społeczeństwa obywatelskiego - dodała. Od wtorku między właścicielem Le Madame i urzędem miasta - właścicielem kamienicy - trwały negocjacje w sprawie eksmisji. Miasto tymczasowo wstrzymało egzekucję. Warunkiem dalszych rozmów o wynajmowaniu kamienicy miało być opłacenie przez Legierskiego zaległego czynszu za dotychczasowe bezumowne korzystanie z lokalu. Legierski poinformował, że w środę wpłacił do kasy miasta 10 tys. zł. Chciał nadal negocjować wysokość kwoty, bo uważał, że ustalono ją na zbyt wysokim poziomie. Jest to kolejna próba usunięcia klubu z kamienicy na warszawskim Nowym Mieście. W marcu ubiegłego roku jego sympatycy również bronili lokalu przed komornikiem. Le Madame wynajmowała lokal od firmy Eureka, z którą o zwrot kamienicy procesowało się miasto. W 2004 r. Eureka utraciła prawomocnym wyrokiem sądu prawo do budynku. Miasto uznało umowy najmu mieszczących się w niej klubu, galerii i kiosku za bezprawne, lecz nie podpisało nowych.