Wiceminister edukacji prof. Zbigniew Marciniak uważa, że choć proponowane przez resort edukacji rozwiązanie problemu "nie jest idealne" to proponowane przez posłów rozwiązania zmieniłyby w sposób trwały i systemowy system egzaminów zewnętrznych. - To rozmyłoby czytelny system, stałoby się to zupełnie inny system - powiedział. W kwietniu podczas egzaminu gimnazjalnego uczniowie musieli napisać dwa teksty własne, w tym charakterystykę wybranego bohatera "Syzyfowych prac" Stefana Żeromskiego albo "Kamieni na szaniec" Aleksandra Kamińskiego. W niektórych szkołach lektury te nie zostały jednak przed egzaminem przerobione. Tymczasem jego wynik ma wpływ na przyjęcie ucznia do szkoły ponadgimnazjalnej; brane są także pod uwagę oceny na świadectwie szkolnym. Jak podał w czwartek Marciniak, z szacunku resortu edukacji wynika, że sprawa może dotyczyć około 5 tys. uczniów na blisko 500 tys. uczniów III klas gimnazjów w całym kraju, którzy pisali egzamin. Podał, że problem zgłosiło do tej pory 30 szkół w całym kraju, z informacji zebranych przez Ministerstwo Edukacji Narodowej wynika, że dotyczyć może ok. 200 szkół na ponad 7 tys. Wiceminister przypomniał, że nauczyciel musi zrealizować program nauczania, w ramach którego musi uwzględnić podstawy programowe nauczania i wymagania egzaminacyjne. - Także dokładna data, kiedy będzie przeprowadzony egzamin znana jest rok wcześniej - powiedział. Według niego, dlatego nauczyciele powinni wiedzieć dużo wcześniej, co muszą z uczniami omówić przed egzaminem. Jak mówił wymagania egzaminacyjne są tak zdefiniowane, że nie można zostawić realizacji części podstaw programowych na czas po egzaminie, w tym omówienia wszystkich lektur, których znajomość może być wymagana. - Program nauczania układany przez nauczyciela jest przyjmowany przez radę pedagogiczną i zatwierdzany przez dyrektora szkoły - przypomniał Marciniak. Według niego, zawiódł system nadzoru pedagogicznego i tych, którzy powinni sprawować pieczę nad tym nadzorem. - Gdyby nadzór sprawnie działał, takich przypadków jak tegoroczny prawie w ogóle by nie było - powiedział. MEN zaproponowało pod koniec kwietnia pilotowanie indywidualnie spraw rekrutacji poszkodowanych uczniów przez kuratorów. Dokładne informacje, jak ma to wyglądać resort ma podać po 12 czerwca, gdy będą znane wyniki egzaminu gimnazjalnego. Posłowie PiS podczas czwartkowego posiedzenia komisji zarzucali resortowi przerzucanie w ten sposób odpowiedzialności z siebie na kuratorów, którzy - ich zdaniem - nie mają uprawnień do pomocy uczniom podczas rekrutacji. Dlatego Lech Sprawka zaproponował anulowanie wszystkim uczniom w całym kraju zadania dotyczącego "Syzyfowych prac" i "Kamieni na szaniec". Z kolei Sławomir Kłosowski zaproponował powtórkę w czerwcu egzaminu dla wszystkich chętnych uczniów spośród tych, którzy nie mieli omówionych w szkole wymaganych lektur. Według Marciniaka, propozycje, które miałyby być wprowadzone jednorazowo w tym roku - jak proponują posłowie - siłą rzeczy obowiązywałyby w latach przyszłych, nie skończyłyby się na jednym roku. - Leczenie choroby w tym roku, miało by konsekwencje w latach przyszłych. To stałyby się zmiany systemowe - powiedział wiceminister. Jak mówił, co roku znajdą się uczniowie, którzy będą mówili, że czegoś w ich szkole nie nauczono, nie omówiono z nimi i rodzice, którzy będą domagali się np. powtórek dla swoich dzieci, gdyż "zostały one pokrzywdzone przez system edukacji". - Nie ma siły, by rodzice nie odwoływali się do możliwości stworzonych rok wcześniej. Ludzie nie będą się samoograniczać - podkreślił. Jednocześnie Marciniak zapowiedział, że propozycje posłów przedstawi całemu kierownictwu resortu na najbliższych kolegium.