Wszystkie roje meteorów uzyskują swoją nazwę od łacińskiej nazwy gwiazdozbioru, z którego zdają się wylatywać. I tak np. Perseidy "promieniują" z konstelacji Perseusza, a Leonidy z Lwa. Na próżno będziemy jednak szukać na mapach nieba gwiazdozbioru Kwadrantu. Na początku XX wieku Międzynarodowa Unia Astronomiczna ustalając nowe, dokładne granice gwiazdozbiorów, usunęła z map konstelację Kwadrantu, rozdzielając ją pomiędzy gwiazdozbiory Wolarza, Herkulesa i Smoka. Jedyną pozostałością po Kwadrancie jest więc aktywny rój meteorów, który możemy obserwować na przełomie każdego roku. Maksimum aktywności roju, w którym zwykle widać ponad 100 "spadających gwiazd" na godzinę, pojawia się w nocy z 3 na 4 stycznia. Najlepsze warunki do obserwacji roju występują w drugiej połowie nocy. W tym roku maksimum aktywności oczekujemy 4 stycznia o godzinie 8:20 naszego czasu. O tej porze w Polsce jest już jasno, ale na szczęście będziemy mogli w dobrych warunkach obejrzeć wznoszącą część samego maksimum, a przez to liczyć na nawet około stu spadających gwiazd na godzinę. Warto podkreślić, że rankiem w obserwacjach nie będzie przeszkadzał już Księżyc, który zajdzie około godziny 3. Od tego momentu warunki do obserwacji będą wręcz idealne - ciemne niebo, radiant wysoko nad horyzontem, a aktywność roju wysoka. Trzeba tylko trzymać kciuki za dobrą pogodę, o którą o tej porze roku bardzo trudno.