Dziennikarze zostali zamknięciu w domu "Wielkiego Brata" w podwarszawskim Sękocinie w czwartek. Jak powiedziała reporterka RMF FM, nie było to najmilsze przeżycie. Najgorsze nie okazały się wcale kamery w toalecie czy w łazience. Fizyczny wstyd znika bardzo szybko i po kilku godzinach zapomina się o tym, że ponad 100 osób przez cały czas obserwuje nawet najintymniejsze czynności. O wiele gorsze jest nieustanne kontrolowanie tego, co się mówi. Na koniec dziennikarze mieli wskazać jedną osobę, która powinna opuścić ten dom. Zasadę złamał jeden dziennikarz, dlatego według regulaminu musiał opuścić dom. Wszyscy jednak zgodnie stwierdzili, że wychodzą razem z nim. Jedni nazywali to solidarnością, inni pierwszym pretekstem umożliwiającym ucieczkę stamtąd.