Akcja, którą zainicjowały Radio RMF i "Super Express", będzie kontynuowana także jutro i pojutrze. W sumie w proteście ma wziąć udział kilkudziesięciu dziennikarzy. Oprócz dziennikarzy i fotoreporterów zainteresowani akcją byli także przechodnie, którzy zachowywali się różnie. Jedni rozmawiali z dziennikarzami siedzącymi w klatce i wyrażali swoje poparcie, a inni dawali wyraz swemu oburzeniu na kwestionowanie wyroków niezawisłego sądu. "W ten sposób chcemy zaprotestować przeciwko skazywaniu dziennikarzy na areszt za to, co piszą, i nie dopuścić do tego, by Andrzej Marek 23 marca trafił za kraty jak pospolity przestępca" - czytamy w komunikacie wydawcy "SE", Media Express. - Wyrok ten nie jest adekwatny do popełnionej winy, a my jesteśmy tu, żeby pokazać jedność zawodową środowiska dziennikarzy - powiedział Marek Sierocki, który jako ostatni dzisiaj został zamknięty w klatce. Dzisiejsza część protestu zakończyła się o godz. 17 Klatka została wypożyczona z warszawskiego zoo; ma wymiary 1,7 m x 4,0 m x 2,5 m. Stoi na trawniku przed Sejmem, na rogu ulic Wiejskiej i Matejki. Jako pierwsi o godzinie 10-tej do klatki weszli Grzegorz Jankowski i Mariusz Ziomecki, redaktorzy naczelni "Faktu" i "Super Expressu". W klatce siedzieli także m.in. Jan Mikruta i Tomasz Skory z RMF FM. W lutym 2001 roku Andrzej Marek zamieścił w lokalnym tygodniku "Wieści Polickie" (o nakładzie 1 tys. egzemplarzy) artykuł "Promocja kombinatorstwa", w którym oskarżył lokalnego urzędnika Piotra Misiłę o nadużycie stanowiska. Marek napisał, że naczelnik wydziału promocji urzędu gminy w Policach i rzecznik gminy Piotr Misiło prowadzi prywatną agencję reklamową. Krytycznie opisał promocyjną działalność naczelnika, nagłośnił też jego rzekomą niegospodarność. Urzędnik, który poczuł się zniesławiony przez dziennikarza wykonuje teraz zupełnie inny zawód i nie mieszka już w Policach. Mimo to nadal czuje się mocno urażony artykułami Andrzeja Marka. Z byłym już urzędnikiem Piotrem Misiło rozmawiał reporter RMF Piotr Lichota. Posłuchaj: W listopadzie 2002 roku Sąd Rejonowy w Szczecinie skazał Marka na trzy miesiące więzienia w zawieszeniu, warunkiem było publiczne przeproszenie urzędnika. Rok później sąd okręgowy utrzymał wyrok sądu pierwszej instancji. Marek odmówił przeprosin, argumentując, że wszystko, co napisał, jest prawdą. W tej sytuacji w lutym sąd zdecydował, że kara zostanie wykonana. Marek musi się stawić w areszcie 23 marca. Tego dnia Sąd Rejonowy w Szczecinie będzie rozpatrywał wniosek o odroczenie wykonania kary, który w imieniu dziennikarza złożył jego pełnomocnik. 11 marca Rzecznik Praw Obywatelskich wystąpił do Sądu Najwyższego ze skargą kasacyjną, wnosząc o wstrzymanie wykonania kary oraz uchylenie wyroku w sprawie dziennikarza z Polic. SN rozstrzygnie wniosek 2 kwietnia. Posłuchaj rozmowy ze skazanym dziennikarzem: Dziennikarz nie podjął jeszcze ostatecznej decyzji, czy stawi się na jutrzejszym, niejawnym posiedzeniu sądu, który ma rozpatrzyć jego wniosek o odroczenie kary więzienia. Sąd wyznaczył termin posiedzenia na godz. 10. Dziennikarz rozważa, czy jeszcze przed posiedzeniem sądu nie udać się do aresztu. Gdyby tak się stało, przed sądem będzie go reprezentował jego adwokat Bartłomiej Sochański. Sam Sochański powiedział, że wystąpi przed sądem o sześciomiesięczne odroczenie wykonania kary wobec Marka, argumentując to patologiczną ciążą żony dziennikarza. Mecenas dodał, że dysponuje dokumentacją lekarską. - To oczywisty powód, dla którego sąd powinien rozpatrzyć wniosek pozytywnie - dodał. Sochański podkreślił, że obecność jego klienta nie jest w sądzie wymagana. Marcin Jędrzejewsk, sędzia prowadzący sprawę Marka, podkreślił, że w wezwaniu do odbycia kary sąd nie wskazał dziennikarzowi godziny stawienia się w areszcie. - Przyjęte jest, że odbywa się to w godzinach urzędowania - dodał. "To dziennikarzy powinien chronić immunitet" Tymczasem przewodniczący sejmowej komisji kultury i środków masowego przekazu, Jerzy Wenderlich (SLD), w pismie do ministra sprawiedliwości, Grzegorza Kurczuka, apeluje o podjęcie działań na rzecz zaniechania wykonania kary wobec Marka. "Prawem dziennikarza jest opisywanie rzeczywistości. To dziennikarze wielokroć dzięki swojej dociekliwości doprowadzili do wskazania zjawisk, które psują państwo. To oni właśnie ujawniali niezliczone przypadki korupcji, nepotyzmu, sobiepaństwa, buty urzędników i polityków, którzy zapominali, że są społecznymi mandatariuszami". - napisał Wenderlich. "To dziennikarzy właśnie powinien chronić immunitet częściej niż polityków" - podkreślił szef sejmowej komisji kultury i środków masowego przekazu. Przypomnijmy, że wśród spraw ujawnionych w ostatnim czasie przez dziennikarzy jest afera starachowicka czy bulwersujące praktyki w łódzkim pogotowiu.