Ale to nie koniec - asesor Joanna Cz.-Z. odpowie karnie za fałszowanie akt sądowych, bo SN postanowił zawiadomić o sprawie prokuraturę. - Pani asesor należał się wyrok zgodny z prawem - mówił sędzia SN Stanisław Zabłocki uzasadniając piątkowy werdykt. Zarazem sąd - nie kryjąc, że sprawa pani asesor jest bulwersująca - uznał, że zgromadzone w aktach sprawy dowody uprawdopodabniają, że jej czyn to przestępstwo - stąd zawiadomienie do prokuratury. Asesor Joanna Cz.-Z. ze Wschowy została uznana w I instancji uznana za winną przewinienia dyscyplinarnego - sfałszowania akt sądowych. Sąd ustalił, że w zeszłym roku doprowadziła do bezprawnego przetrzymywania przez trzy miesiące mężczyzny na tzw. internacji w zakładzie psychiatrycznym. Wszystko wydało się po sygnale z tego zakładu psychiatrycznego, który nie otrzymał żadnego pisma z sądu - a spodziewano się decyzji o natychmiastowym zwolnieniu mężczyzny. Wówczas sędzia, by ukryć błąd, próbowała podmienić treść wydanego postanowienia, dopisując do niego rzekome zlecenia dla biegłych, by dodatkowo przebadali internowaną osobę. Sąd Apelacyjny w Poznaniu rozpatrując sprawę w I instancji uznał czyn sędzi za "sprawę mniejszej wagi" i odstąpił od wymierzenia kary. Jako okoliczności łagodzące sąd poczytał niewielkie doświadczenie zawodowe pani asesor oraz brak pomocy ze strony sędziów, a także "całkowitą dezorganizację pracy w Sądzie Rejonowym we Wschowie". W aktach sprawy, które poznał dziennikarz PAP napisano, że pani asesor chciała ukryć błąd i dopuściła się podmiany akt sądowych ze strachu przed prezesem sądu we Wschowie, z którym pozostawała w trwałym konflikcie (jak zeznała, miał jej zabronić skazania pewnego pijanego rowerzysty). Prezes Jarosław Sielecki miał opiniować jej kandydaturę na sędziego. W uzasadnieniu wyroku poznański SA przyznał, że praca w sądzie we Wschowie była źle zorganizowana, a sędziowie - przeciążeni pracą, zaś asesorzy nie mogli liczyć na realną pomoc ze strony doświadczonych sędziów. Prezes Sielecki stał się powszechnie znany, gdy zadał pytanie prawne TK co do karania więzieniem pijanych rowerzystów - jego zdaniem kierowanie rowerem w stanie nietrzeźwym nie powinno być traktowane tak samo jak prowadzenie samochodu. TK uznał, że sędzia Sielecki nie ma racji. Od wyroku poznańskiego SA odwołał się do Sądu Najwyższego minister sprawiedliwości oraz Krajowa Rada Sądownictwa. Chcieli wymierzenia Joannie Cz.-Z. co najmniej kary nagany. W uzasadnieniu obu wniosków napisano, że społeczna szkodliwość jej czynu jest bardzo duża. Podkreślono też, że pani asesor złamała Zbiór Zasad Etyki Zawodowej Sędziów. SN rozpoznał sprawę w piątek. Uznał, że nie ma już prawnej możliwości osądzenia sprawy, bo Sejm nowelizując w styczniu tego roku Prawo o ustroju sądów powszechnych usunął z niego cały dział przepisów o asesorach. Stało się to w związku z tym, że od 5 maja asesorzy stracili możliwość orzekania jak sędziowie, co było skutkiem wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Usuwając cały dział przepisów, usunięto też możliwość dyscyplinarnego sądzenia byłych asesorów. - To oczywista omyłka legislacyjna, bo Sądowi Najwyższemu nie mieści się w głowie, by taka była intencja ustawodawcy - mówił sędzia Zabłocki. Według SN, jest możliwość ponownego uchwalenia przepisów pozwalających badać przewinienia dyscyplinarne byłych już asesorów, ale - jak dodał sędzia Zabłocki - "nie jest rzeczą SN stawianie się w roli ustawodawcy". Aby sprawa nie pozostała bez reakcji, SN wystąpi do prokuratury o wszczęcie śledztwa w sprawie sfałszowania dokumentów sądowych. - Sąd ma prawny i etyczny obowiązek podjęcia takich kroków - uzasadnił Zabłocki. Za poświadczenie nieprawdy w dokumencie sądowym Joannie Cz.-Z. grozi do 5 lat więzienia. Asesor poniosła już pewne konsekwencje swego czynu - jej kandydatura nie została przedłożona do nominacji sędziowskiej i dziś jest referendarzem - czyli urzędnikiem sądowym w sądzie we Wschowie. Miała nadzieję na nominację po 5 latach praktyki referendarskiej - co umożliwiają nowe przepisy prawa o sądach. - Raczej nie ma szans - ocenił po rozprawie rzecznik dyscyplinarny z Zielonej Góry, sędzia Mieczysław Wicijewski.