"Jagiellonka" to wczesnomodernistyczna, zachowana bez przekształceń willa zdobiona secesyjnymi detalami architektonicznymi. Wykonany według projektu Bronisława Czosnowskiego budynek powstał w 1911 roku. Czosnowski, miłośnik secesji, zaprojektował kilka warszawskich kamienic oraz inne wille w Konstancinie. Styl zbudowanej w 1914 roku "Kasztelanki" nawiązuje do architektury schronisk alpejskich. O jej artystycznej wartości świadczą drewniane dekoracje snycerskie werand, ganków i szczytów oraz charakterystyczne dla górskich budynków zdobione krokwie. Wpisanie przez mazowieckiego wojewódzkiego konserwatora zabytków Barbarę Jezierską obu willi do rejestru oznacza, że każdą w nich zmianę - remont lub przebudowę - trzeba będzie uzgadniać z konserwatorem. Jak poinformowała Monika Dziekan z biura mazowieckiego wojewódzkiego konserwatora zabytków, "Jagiellonka" została wpisana do rejestru z rygorem natychmiastowej wykonalności. - To oznacza, że od chwili podpisania dokumentu obiekt jest pod ochroną konserwatora i nie trzeba czekać na uprawomocnienie się decyzji - powiedziała. Taka adnotacja była konieczna, ponieważ właściciele budynku chcieli go wyburzyć. Starania o zachowanie zabytkowego charakteru Konstancina-Jeziorny - miejscowości kurortowej, w której na przełomie XIX i XX wieku wznoszono letniskowe wille - trwają od kilku lat. Zdaniem Piotra Nowickiego, szczególne zagrożenie dla Konstancina stanowią nowi, bogaci właściciele willi. - Ci ludzie uważają, że posiadając olbrzymie pieniądze, mogą zrobić wszystko - powiedział. Nowicki wyjaśnił, że wielu osobom, które stać na zakup w Konstancinie dużych działek wraz ze stojącymi na nich przedwojennymi willami, nie odpowiadają standardy tych budynków. Jak dodał, wille są budynkami nie przystosowanymi do surowych zim, bo Konstancin przed wojną funkcjonował jako kurort letni. Dla niektórych nabywców domy też są za małe, mimo że liczą nawet 200-300 metrów kw. powierzchni. - Takie domy, jakich ci ludzie pragną, można budować na niezabudowanym terenie gdzie indziej - mówił Nowicki. - Konstancin jednak przyciąga, bo jest piękny. Zdaniem Nowickiego, problem zaczyna się już na etapie sprzedaży. Pośrednicy, sprzedając ziemię, na której stoi cenny obiekt, objaśniają potencjalnym właścicielom, jak mogą obejść prawo. A przecież, jak zauważył miłośnik architektury Konstancina, "niektóre budynki można tak przebudować, aby odpowiadały nowemu właścicielowi". - Wymaga to jednak pewnej kultury i zrozumienia dla architektury. Prościej jest wyburzyć stare i postawić nowe - powiedział. Zdaniem Nowickiego, tempo wpisywania willi z Konstancina do rejestru jest zdecydowanie za wolne. - Dwie wille to nie jest światowy sukces, jeżeli do rejestru trzeba wpisać sto - powiedział. Obecnie ok. 20 konstancińskich willi jest pod nadzorem konserwatorskim. Nowicki był niegdyś społecznym opiekunem zabytków w Konstancinie-Jeziornie. Złożył jednak, jak poinformował, ponad rok temu rezygnację, ponieważ nie widział sensu dalszej działalności. - Nie mam sztabu ludzi i nie mogę być zawsze na miejscu - mówił. - Natomiast urzędnicy, do których kierowałem prośby o interwencję, nie reagowali, zupełnie ignorując fakt, że jest to ich obowiązkiem. Były społeczny opiekun zabytków wytłumaczył, że układ urbanistyczny Konstancina w części miejscowości jest chroniony prawem. Wyznaczona w ten sposób strefa chroni obiekty znajdujące się na jej terenie. Nowicki zaznaczył jednak, że "przypadek kupionej w bardzo dobrym stanie przez śp. Jana Wejcherta willi "Julisin", która wkrótce została wyburzona, pokazuje, że ta ochrona jest niewystarczająca". - Lepiej można chronić obiekty, wpisując je indywidualnie - dodał.