Od tego czasu mieszkańcy Mokobód mówią o tym miejscu "zakręt śmierci". Snują wiele domysłów o przyczynach i okolicznościach dramatu. Plotki dotyczą szczególnie policjanta, tego, co robił przed tragedią i skąd miał już po służbie broń służbową, z której oddał śmiertelny strzał. I dlaczego zdecydował się na tak desperacji krok? Czy wszystko można w tym wypadku tłumaczyć jedynie doznanym szokiem? Tragiczne zdarzenie miało miejsce w pobliżu Mokobód, na bardzo ostrym i niebezpiecznym zakręcie. Opel Vectra był prowadzony przez 28-letniego sierżanta, policjanta z Posterunku Policji w Mokobodach. W grudniu minęłoby mu 3 lata służby. Nie ulega wątpliwości, że samochód jechał bardzo szybko. Pojazd, z nieustalonych jeszcze przyczyn, zjechał na lewy pas ruchu i z wielkim impetem uderzył w 84-letniego rowerzystę, mieszkańca gminy Mokobody. Nie miał on najmniejszych szans na przeżycie. Siła uderzenia odrzuciła go na kilkanaście metrów, i dosłownie rozerwała ciało. Już po kilkunastu minutach na miejsce tragedii przybył prokurator rejonowy z grupą dochodzeniowo-śledczą. Pod jego kierunkiem rozpoczęto rutynowe czynności - zabezpieczono miejsce całego zdarzenia oraz ślady. Ustalono też dane personalne świadków. - W takiej sytuacji świadkowie nie byli na miejscu przesłuchiwani - mówi rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Siedlcach, komisarz Jerzy Długosz. - Chcieliśmy uniknąć możliwości jakiegoś matactwa. Spisano natomiast ich dane personalne, a przesłuchania będzie już prowadziła sama prokuratura. Jak się dowiedzieliśmy świadków było "co najmniej czterech". Przesłuchano ich jeszcze tego samego dnia, a właściwie to w nocy. Warto też dodać, że na miejscu wypadku byli tylko funkcjonariusze z Siedlec, a nie z Mokobód. Ci bowiem mieli tego dnia dyżury tylko do godziny 16. Jak usłyszałem, to może lepiej, że nie uczestniczyli oni w czynnościach związanych ze śmiercią swojego kolegi. Policjant popełnił samobójstwo najprawdopodobniej na skutek silnego załamania nerwowego. Udało nam się dotrzeć do bezpośredniego świadka tego zdarzenia, a także osób, które niemal natychmiast zjawiły się na feralnym zakręcie. Po około pół godziny zebrało się tam już około setki gapiów, którzy przyjechali tu z Mokobód i Męczyna. Z zebranych relacji wynika, że poboczem drogi szło dwóch młodych mężczyzn. Cały dramat rozegrał się dosłownie na ich oczach. - Ten policjant jechał bardzo szybko, może 140-150 kilometrów na godzinę - twierdzi jeden ze świadków. Samochód czołowo, pełnym impetem, uderzył w rowerzystę. Auto wybiło w górę, obróciło i rzuciło na pole. Rowerzysta leżał kilkanaście metrów dalej. Świadek natychmiast pobiegł do swojego domu. Tam chwycił komórkę i nic nikomu nie tłumacząc wybiegł z mieszkania. - Kiedy wróciłem na miejsce wypadku, policjant akurat wydostawał się z rozbitego pojazdu - wyjaśniał mężczyzna. - Od razu mnie spytał, czy rowerzysta żyje. Podszedłem do ofiary, zbadałem jej puls na szyi i odpowiedziałem, że nie. Właśnie w tym momencie policjant wyjął broń. Zacząłem się do niego zbliżać i powiedziałem - co pan robi? Wówczas policjant skierował pistolet w moim kierunku i wystrzelił. Przestraszyłem się i cofnąłem. Pewnie właśnie o to mu chodziło. To, co stało się w chwilę potem, było przerażające. Policjant uniósł pistolet i przystawił go sobie do skroni. Jego ostatnie słowa brzmiały następująco: "Dla mnie i tak nie ma już życia". Potem rozległ się huk wystrzału. Jako pierwsze na miejsce wypadku nadjechały dwie osoby mieszkające w Mokobodach. - Było kilkanaście minut po godzinie 18, kiedy wracając do Mokobód wjechałam na zakręt śmierci, tuż obok kapliczki w Budzieszynie - mówi mieszkanka Mokobód. - Akurat zbliżała się tam jednostka OSP z Mokobód. Na łące leżał samochód przewrócony do góry kołami. Dwa były chyba oderwane i znajdowały się z boku. Pojazd wyrzuciło z dobre 10 metrów od pobocza. Rower leżał natomiast w rowie. Najpierw przy samochodzie zobaczyłam zwłoki policjanta. Był w służbowym mundurze. Zauważyłam, że ma ranę na skroni, ale nie poznałam, kto to jest. Twarz miał zalaną krwią. Bałam się podchodzić bliżej. - Wysiadłem z samochodu, żeby zobaczyć, kto jest wśród ofiar - mówi inny świadek. - Kiedy spojrzałem na zmasakrowane ciało starszego człowieka, zaraz jednak wróciłem. On miał oderwane ramię. W tym czasie zabezpieczano już miejsce wypadku. Gapiów wyproszono poza barierkę. - Do naszego samochodu zbliżyło się dwóch młodych mężczyzn - dodaje kobieta. - Byli cali roztrzęsieni. Powiedzieli nam, że obie ofiary to mieszkańcy Mokobód. Za chwilę podszedł jeszcze jeden mężczyzna, który był w największym szoku. Pochylił się trochę nade mną i cicho powiedział: - Proszę pani, to mój dziadek leży tam zabity... - Przysiadł się koło mnie i powiedział: - Dziadek był właśnie u nas w odwiedzinach. Przed chwilą wyjechał rowerem... Do końca nie mogłem uwierzyć, że to on tam leży... - Wnuczek był blady i bardzo dziwnie się zachowywał - dodaje kobieta. - Nerwowo się śmiał. Przeżywał głęboki szok. Bałam się, że za chwilę zasłabnie. Mieszkanka Mokobód była też świadkiem nieoczekiwanego zdarzenia. Kiedy na miejscu była już policja, pogotowie i strażacy, zza zakrętu wyjechał ktoś na quadzie. Wpadł pojazdem do rowu, a sam wylądował niemal pod nogami policjantów... Był pijany. Natychmiast go skuto. Ludzie komentowali, że pił wcześniej alkohol z policjantem, a teraz przyjechał zobaczyć, co się stało. Miał pecha, bo trafił na nieznających go policjantów z Siedlec... W tej sprawie jest jeszcze jeden, chyba nieznany nikomu element. Chodzi o kierowcę, który mógł być bezpośrednim świadkiem wypadku. - Kiedy wracaliśmy do Mokobód, natknęliśmy się na samochód, który mignął nam światłami - mówi mieszkanka Mokobód. - Było to jakieś 5 kilometrów przed miejscem wypadku. My dojechaliśmy tam jako pierwsi. Bardzo więc prawdopodobne, że kierowca tego samochodu widział samo zdarzenie. To było białe Audi, które skręciło do wsi Śnice. - Prokuratura prowadzi w tej sprawie dwa odrębne śledztwa - mówi rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Siedlcach, Krystyna Gołąbek. - Jedno w sprawie wypadku drogowego, a drugie w sprawie samobójczej śmierci policjanta. Podczas sekcji zwłok biegli potwierdzili, że przyczyną śmierci funkcjonariusza były rany postrzałowe głowy powstałe w wyniku jednego strzału. Nie ma jeszcze wyników badania krwi policjanta. Z pewnością zostanie powołany biegły z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych. M.S.