Ten sposób traktowania zwierząt od dawna jest we wsi tajemnicą poliszynela, ale ludzie mówią niechętnie. Może dlatego, że pseudohodowca koni jest bratem sołtysa. Dziennikarce radia RMF FM udało się namówić do rozmowy kilka osób. - Boże, jakie te konie pogryzione. Normalnie żebra mają pogryzione - mówi jeden z mieszkańców wsi. Czasem raz dziennie, czasem dwa razy dziennie widzę, że troszeczkę siana im daje - dodaje starsza kobieta. Z zarzutami nie zgadza się właściciel koni. W tej chwili one mają źrebaki, one mają trudne warunki, bo tu jest 100 hektarów pastwisk, tylko nie ma gdzie puścić - twierdzi. Agnieszka Wyderka interweniowała w tej sprawie u wójta gminy. Poproszę o pomoc lekarza weterynarii. Jeżeli on stwierdzi, że zagraża to życiu zwierząt, to będę wszczynał procedurę i ewentualnie te konie zabierzemy. Na dzień dzisiejszy nie wyglądają, żeby były w jakimś stadium śmierci głodowej - stwierdził. O zaniedbanych koniach zostało poinformowane Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. Sprawą zainteresowała się także miejscowa policja. Na razie jednak nie doszła do żadnych wniosków.