W tym wypadku zbiegły się dwie sytuacje, które w normalnym życiu nie powinny się zdarzyć. Po pierwsze - bus nieprzystosowany do przewozu osób, to niemożliwe z prawnego punktu widzenia. Po drugie - odnoszę wrażenie, że tir nie miał prawa być na tej drodze. Droga wojewódzka nr 707 jest drogą dla samochodów o nacisku na oś mniejszym niż 8 ton, a wydaje się, że to volvo ma przynajmniej 10 t nacisku na oś. Duże ciężarówki nie powinny się po tej drodze poruszać. Takie wypadki są skutkiem ryzyka podejmowanego przez ludzi na krótkich trasach. Na tej samej zasadzie ludzie w mieście nie zapinają pasów, mówiąc, że jadą tylko kilka kilometrów. Trzeba mieć świadomość ryzyka, jakie podejmuje kierowca, wyjeżdżając na drogę. W Polsce należałoby zastosować te same rozwiązania, co w Szwecji. Tam od 11 lat każdy kierowca, niezależnie od nauczania techniki prowadzenia samochodu i przepisów ruchu drogowego, odbywa dodatkowe, sześciogodzinne szkolenie z zakresu świadomości ryzyka na drodze. W jego trakcie demonstruje się, co dzieje się w czasie zderzenia czy na skutek wywrócenia się samochodu. To nakłania do zapinania pasów. Szansa na przeżycie zderzenia zależy od jego mechaniki i od tego, z jakimi prędkościami do niego dojdzie. Przy zderzeniu czołowym jest to zazwyczaj suma prędkości obu pojazdów i zazwyczaj jest ona wystarczająca, by powstały poważne, także śmiertelne, obrażenia. Skutki tego zderzenia byłby z pewnością mniejsze, gdyby osoby w środku samochodu były zapięte pasami. Systemy zabezpieczające, utrzymujące ludzi w pojeździe na miejscu i zapobiegające uderzeniu w elementy samochodu, czyli pasy i poduszki powietrzne, sprawdzane są w trakcie testowych zderzeń, w których działają siły 20-22 razy większe niż ciężar osoby, która uczestniczy w takim zdarzeniu. Na osobę, która waży 80 kg, działają siły rozpędzające rzędu 1600 kg. Przy takim zderzeniu nieprzypięte osoby lecą jak pocisk.