Podkreślają w oświadczeniu przesłanym PAP, że sprzedawane w ich sklepach produkty są wytwarzane w sposób profesjonalny przez zagraniczne firmy, zgodnie z rygorystycznie ustalonymi procedurami laboratoryjnymi. "Produkty takie, zanim zostaną dopuszczone do sprzedaży na terytorium Polski, są badane przez specjalistyczne laboratoria w celu określenia ich fizykochemicznego składu, aby potwierdzić, iż nie zawierają one substancji zakazanych przez polskie prawo. Produkty oferowane przez naszą sieć są dostępne na polskim rynku od prawie trzech lat i nigdy nie udowodniono żadnego przypadku zatrucia związanego z oferowanymi przez nas produktami" - czytamy w oświadczeniu sieci sklepów "W związku z tym, iż obecna decyzja Głównego Inspektora Sanitarnego została wydana z rażącym naruszeniem prawa tj. konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej, przepisów ustawy o Państwowej Inspekcji Sanitarnej oraz Kodeksu postępowania administracyjnego po uchyleniu decyzji GIS w przewidzianym prawie trybie, wszystkim właścicielom sklepów zamkniętych na tej podstawie przysługiwać będzie odszkodowanie od Skarbu Państwa" - głosi oświadczenie. Wiceminister zdrowia Jakub Szulc powiedział, że akcja sanepidu i policji była prowadzona na podstawie przepisów zawartych w ustawie o Państwowej Inspekcji Sanitarnej. Zapisano w niej, że w razie stwierdzenia naruszenia wymagań higienicznych i zdrowotnych, państwowy inspektor sanitarny może nakazać zamknięcie obiektu i wycofanie z obrotu środka mogącego mieć wpływ na zdrowie ludzi. Dotychczas policjanci i inspektorzy sanitarni zamknęli ponad 970 sklepów z dopalaczami. Decyzji Głównego Inspektora Sanitarnego o zamknięciu nie udało się jeszcze dostarczyć do ok. 130 podmiotów handlujących dopalaczami. W poniedziałek takich punktów było ok. 200. Jak podkreślił Sokołowski, dopóki nie dostarczono decyzji GIS, sklep może działać legalnie.