Umowy, obejmujące opłaty za części wspólne kolejowej infrastruktury, to rewolucja. Dziś za poczekalnie, hale dworcowe, przejścia podziemne, toalety, parkingi, kładki lub tunele nie płaci nikt. Według wyliczeń kolejarzy, na utrzymanie 900 czynnych dworców brakuje 135 milionów złotych rocznie. Prezes PKP Maria Wasiak uważa, że opłata powinna zostać wprowadzona od grudnia 2012 roku, czyli od momentu wejścia w życie nowego rocznego rozkładu jazdy. Ma też powstać ostateczna lista dworców, którymi zainteresowani są przewoźnicy. To one zostałyby objęte opłatą. W efekcie nawet kilkaset małych stacji może zostać zamkniętych. PKP nie chce ujawnić wysokości stawek, ani tego, w jaki sposób będą one naliczane. Możliwe, że wysokość opłaty będzie zależeć od długości pociągów i liczby zatrzymań na dworcu, bez względu na to, czy pociąg jedzie przez całą Polskę, czy tylko obsługuje aglomeracje. Eksperci ostrzegają, że może to spowodować rezygnację przewoźników z zatrzymywania się pociągów na niektórych stacjach, a nawet rezygnację z niektórych połączeń. Podkreślają też, że jeśli samorządy nie zwiększą poziomu dofinansowania, ceny biletów w ruchu aglomeracyjnym wzrosną na krótkich odcinkach nawet o 50 procent.