Spotkanie zorganizowano w stołecznym Kinie Iluzjon, w którym od kilku dni trwał przegląd filmów z udziałem Szaflarskiej. W niedzielę pokazano ostatni w cyklu film - "Pora umierać" w reż. Doroty Kędzierzawskiej, która uczestniczyła w spotkaniu. Podkreślała ona m.in. że praca z Szaflarską była czystą przyjemnością. - Zdjęcia trwały niecały miesiąc - 28 dni, prawie nie potrzebowałyśmy prób. Pani Danuta jest aktorką z prawdziwego zdarzenia i kiedy kręciliśmy film postanowiła nie odmawiać też grania w sześciu spektaklach. Po filmowych zdjęciach występowała więc jeszcze w teatrach. Mistrzostwo świata - mówiła Kędzierzawska. Szaflarska podczas spotkania tryskała humorem - publiczność reagowała na jej anegdoty salwami śmiechu. Aktorka wspominała m.in. współpracę z Tadeuszem Łomnickim w sztuce Juliusza Osterwy "Teoria Ensteina". "Tadzio grał tam mojego starszego brata. Ja miałam 30 lat i grałam jego młodszą 14-letnią siostrę. Kiedy za kulisy przyszedł recenzent Juliusz Kydryński, pogłaskał mnie po głowie i spytał: "jak ci się dziecko podoba w teatrze?" Ja kiwnęłam głową i odpowiedziałam: "bardzo, proszę pana!" Na drugi dzień Kydryński przyszedł mnie przeprosić, ale ja się nie gniewałam. Jak się ma 30 lat to się młodo wygląda" - opowiadała artystka. Ze współpracy z Kazimierzem Dejmkiem aktorka zapamiętała m.in. jego rady dotyczące gry na scenie. "Nie wiedziałam kiedyś jak grać swoją rolę. Zapytał mnie wtedy: "czy pamięta pani obraz Wita Stwosza w Kościele Mariackim? Pamięta pani jak trzyma ręce Matka Boska? To proszę tak grać! I proszę sobie wyobrazić, że już wiedziałam jak mam zagrać, takie to są czasami dziwne, ale i pożyteczne uwagi - mówiła Szaflarska. Wspominając swojego partnera filmowego Jerzego Duszyńskiego artystka podkreśliła, że bardzo się przyjaźnili, ale "nigdy nie byli zakochani", o co czasem bywa pytana. - Ja nawet przez 5 minut się nim nie interesowałam!" - żartowała aktorka. - Bardzo się lubiliśmy i przyjaźniliśmy, ale nigdy nie byliśmy zakochani. Był uroczym, dobrym, wyjątkowym kolegą - podkreśliła. Szaflarska pytana o to, kto w jej karierze aktorskiej wywarł na nią największy wpływ, odparła, że aktorka Stanisława Wysocka, od której uczyła się fachu. - Pamiętam pierwszą lekcję. Kazała mi czytać sztukę. Jak tylko przeczytałam pierwsze zdanie, zaczęła bić w ziemię laską i powiedziała swoim niskim głosem: "nie czytaj! Mów jak człowiek! Rób kropki!. Była wspaniałą profesorką - uważa aktorka. Z wielką sympatią Szaflarska wypowiadała się na temat współpracy z Grzegorzem Jarzyną i jego teatrem. - To jest cudo, wybitny talent. Jestem szczęśliwa, że gram u niego już w drugiej sztuce, bo to jest ciekawy teatr, zespół i reżyser ciekawy. Wszyscy się bardzo lubimy, to jest ważne. Jeżeli reżyser lubi swoich aktorów, jak właśnie Jarzyna, tworzy się dobra atmosfera i człowiek się otwiera, nie wstydzi, rozwija się, są osiągnięcia, dobre role - mówiła Szaflarska. Zapytana o to czy jest jakiś sposób na utrzymanie świetnej formy, aktorka kilkakrotnie podkreśliła, że trzeba umieć cieszyć się życiem. - Żaden człowiek nie przejdzie przez życie bez kłopotów, trudnych chwil i tragedii - to trzeba przetrwać. Ale w codziennych sprawach nie należy się za bardzo przejmować drobiazgami, trzeba cieszyć się życiem, mieć przyjaciół, nie zazdrościć, nie pielęgnować nienawiści. Bo po co? - mówiła Szaflarska. Przyznała, że sama nigdy zbytnio nie dbała o swoje zdrowie. - 20 lat paliłam papierosy, prowadziłam nieregularny tryb życia - w moim zawodzie prowadzenie zdrowego trybu życia jest niemożliwe. Nawet kiedy jesteśmy chorzy, wychodzimy na scenę. Ale kiedy wchodzi się na scenę to nawet ból mija, jest takie napięcie nerwowe, że się pewnych rzeczy nie odczuwa. Może trzeba dużo tańczyć? Ja zawsze dużo tańczyłam - opowiadała aktorka. W jej opinii "starość ma wiele zalet, a jedną z nich jest święty spokój". - Nie muszę się martwić np. damsko-męskimi sprawami: czy mnie kocha, czy nie kocha? Każdy wiek ma swoje zalety i wady. Dzisiaj myślę sobie, że dobrze byłoby przeżyć jeszcze pięć lat, doczekać 100 lat - to byłoby ciekawe! - podkreśliła.