Powodem zamieszania były kłopoty z organizacją ruchu. Ludzie mieli problem zarówno z wejściem jak i wyjściem z nekropolii. Tłum ludzi utknął na ulicy Borzymowskiej i na św. Wincentego. "Był ścisk, płacz dzieci, wulgaryzmy i rękoczyny" - relacjonuje stacja TVN Warszawa. To, co działo się na cmentarzu, mieszkańcy stolicy określili mianem "koszmaru". "Nikomu nie przyszło do głowy, aby podzielić jezdnię na dwie części i zadbać, aby nie doszło do makabrycznego tłoku" - podkreślali wzburzeni mieszkańcy. Na szczęście, sytuację po pewnym czasie udało się opanować. Paraliż na drogach w Dniu Wszystkich Świętych