Gazeta przypomina przy tym, że na jednego skazańca w Polsce przypada tylko 3 m2. Jest to jedna z najniższych w Unii Europejskiej norm powierzchni na jednego więźnia, a i tak jest fikcją. Miejsc w celach jest bowiem 81,6 tys., a więźniów o 4 tys. więcej. Tymczasem na odsiadkę czeka kolejne 38 tys. osób. Gazeta podkreśla, że zamiast kary więzienia można byłoby stosować takie kary, jak roboty społeczne. Jednak projekt w tej sprawie leży w Sejmie, a system tzw. elektronicznych obrączek zacznie działać dopiero w przyszłym roku. Dodatkowy problem stwarza wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który zacznie obowiązywać już w listopadzie. Zgodnie z nim, więźnia nie będzie można trzymać na powierzchni mniejszej niż 3 mkw., a za złamanie prawa państwo będzie musiało płacić skazanym odszkodowania (już dziś sięgają one w takich sprawach nawet 10 tys. złotych). Remedium - pisze "Metro" - znalazło się w projekcie nowego kodeksu karnego wykonawczego, który ma zostać przyjęty w najbliższych dniach. Zapisano w nim, że skazanego będzie można zamknąć w zbyt ciasnej celi nawet na 90 dni. Co prawda tylko w przypadku buntu, katastrofy budowlanej lub stanu wojennego. Ale na 28 dni można będzie celę zagęścić i bez tego.