Lekarze zajmujący się kobietami "przy nadziei" i noworodkami ostrzegają: przybywa kobiet, u których ciąża przebiega nieprawidłowo i które wymagają stałej opieki lekarskiej; coraz więcej jest też noworodków, które pozostają w szpitalu - wcześniaków i dzieci z wadami rozwojowymi. - Nie widzielibyśmy w tym nic nienormalnego, gdyby (jak w Europie) liczba takich przypadków zwiększała się z powodu dokładniejszego wykrywania wad u dzieci, mówi prof. Krzysztof Sodowski, ordynator Oddziału Ginekologiczno-Położniczego w Rudzie Śląskiej. Postęp światowej medycyny jest tak szybki, że lekarze są w stanie zdiagnozować chorobę i rozpocząć leczenie dziecka jeszcze w czasie ciąży. Jednak nie w Polsce. U nas wykrywa się zaledwie 15 proc. wad podczas życia płodowego. - Najwięcej dzieci z wadami rodzi się w dużych miastach, a ich matkami są zazwyczaj kobiety o podstawowym wykształceniu, mówi prof. Anna-Latos Bieleńska. Bez bezpłatnej pomocy ginekologa i położnika nie zrobią nic, by urodzić zdrowe dziecko. Tymczasem państwo nie pomaga - zamknięto system bezpłatnych szkół rodzenia. Powód - brak środków. Co na to Ministerstwo Zdrowia? Odsyła do krajowego konsultanta w dziedzinie położnictwa i ginekologii. Jednak prof. Stanisław Radowicki problemu nie dostrzega, twierdzi "Metro". - W kraju systematycznie zwiększa się liczba porodów, dlatego naturalnym jest, że zwiększa się ilość komplikacji podczas ciąży czy przy porodzie, bagatelizuje. A jeśli chodzi o opiekę nad kobietami w ciąży, to mają one zapewnione wszystkie potrzebne świadczenia. Nie wiem, gdzie problem, dodaje krajowy konsultant.