Do niebezpiecznej sytuacji doszło w czwartek rano na przejeździe kolejowym przy ulicy Wyszogrodzkiej w Płocku. O godzinie 5:20 przejeżdżał tamtędy pociąg, jednak rogatki nie zostały opuszczone. Zdarzenie, które mogło zakończyć się tragedią, zarejestrował kierowca autobusu. Kierowca zareagował zaledwie chwilę przed przejazdem maszyny. "Sytuacja była skrajnie niebezpieczna, a kierowca autobusu zareagował błyskawicznie, zatrzymując pojazd tuż przed przejazdem kolejowym" - podano w komunikacie umieszczonym w mediach społecznościowych przez Komunikację Miejską w Płocku. Płock. Chwile grozy na przejeździe kolejowym Jak dodano, "maszynista pociągu uruchomił sygnały dźwiękowe dopiero w ostatnich chwilach przed przejazdem przez ulicę Wyszogrodzką". Donośny dźwięk ostrzegawczy słychać także na nagraniu zamieszczonym w sieci. Komunikacja Miejska w Płocku zaznacza, że poranny incydent "skrajnie podkreśla pilną potrzebę skrupulatnego nadzoru nad wszystkimi przejazdami kolejowymi". We wpisie wskazano również, że zarówno bezpieczeństwo pasażerów, jak i wszystkich uczestników ruchu drogowego jest priorytetem, a przedstawiony incydent "wyraźnie dowodzi, że nie możemy ignorować tej kwestii. Chwile grozy w Płocku. Apel do PKP W związku z tym zwrócono się z apelem do Polskich Kolei Państwowych, żeby pojęte zostały natychmiastowe działania tak, aby nie dopuścić do podobnych zdarzeń. "Jednocześnie przypominamy wszystkim użytkownikom dróg o obowiązku zachowania szczególnej ostrożności na przejazdach kolejowych oraz o natychmiastowym zgłaszaniu wszelkich awarii lub nieprawidłowości w ich funkcjonowaniu" - dodano. Gdynia. Zderzenie dwóch pociągów W czwartek rano doszło z kolei do zderzenia dwóch pociągów Polregio nieopodal stacji Gdynia Główna. W rozmowie z Interią oficer prasowy z KM PSP w Gdyni przekazał, że poszkodowanych zostało pięć osób. Portal Radia Gdańsk podawał, że jeden z wagonów pociągu wypadł z torów i przewrócił się na bok. Nie wiadomo, dlaczego maszyny znalazły się na tym samym torze. O sytuację na polskiej kolei incydentach związanych z pociągami zapytaliśmy dr inż. Wojciecha Gamona z Katedry Transportu Kolejowego Politechniki Śląskiej. Jego zdaniem, systemowo "nie dzieje się nic złego", ponieważ od dłuższego czasu "nie wprowadzono zasad prowadzenia ruchu pociągów czy rewolucyjnych zmian w prawie". Gamon wskazał po prostu na ludzkie błędy. - Trudno nad tym zapanować, raz zagapi się maszynista, kiedy indziej dyżurny ruchu. Dodał także, że najprawdopodobniej doszło do przejechania sygnału "Stój". W marcu, w 11. rocznicę tragedii pod Szczekocinami, na łamach Interii opisywaliśmy z kolei jak wygląda sytuacja na kolei lata po wypadku. Wtedy Mirosław Skubiszyński, wiceprezes PKP PLK ds. eksploatacji również wskazywał na błędy ludzkie i ostrzegał. - Trudno powiedzieć, czy taka katastrofa nigdy się nie powtórzy. Są procedury i zabezpieczenia, ale wszystkim zarządza człowiek. Błędów po jego stronie nie możemy uniknąć - mówił. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!