Za kreacje w "Chrzcie" dwaj aktorzy - Wojciech Zieliński i Tomasz Schuchardt - otrzymali w Gdyni ex aequo nagrodę w kategorii najlepsza pierwszoplanowa rola męska. "Chrzest", zrealizowany według scenariusza trzech autorów: Grzegorza Jankowskiego, Grażyny Treli i Dariusza Glazera, to historia inspirowana prawdziwymi wydarzeniami; zdarzeniami i dylematami "o wymiarze wręcz biblijnym" - ocenił 37-letni Marcin Wrona. Film ma troje głównych bohaterów. Jednym z nich jest Michał (Zieliński), chłopak z prowincji, który po kryminalnym epizodzie w rodzinnym miasteczku przenosi się do Warszawy. Michał liczy na to, że uda mu się uciec z przestępczego środowiska. Niestety, ciąży na nim wyrok mafii. Dwójka pozostałych bohaterów to Janek (Schuchardt) - kolega Michała, i Magda (Natalia Rybicka) - żona Michała. - Michał ułożył sobie niemal idealne życie - po burzliwym kryminalnym epizodzie z przeszłości. Założył rodzinę. Ma dobrą pracę. Jednak w pewnym momencie to, co Michał robił dawniej, "odzywa się" ponownie. Za sprawą kolegów - opowiadał w rozmowie Marcin Wrona. Michał zdradził kiedyś kolegów ze środowiska przestępczego. - Teraz, w filmie, koledzy ci znów pojawiają się w życiu bohatera. Upominają się o rzecz, którą Michał jest im winien - mówił Wrona. Naczelne tematy filmu "Chrzest" to - jak powiedział reżyser - "próba ochrony rodziny oraz poświęcenie". Wcześniejszy film Wrony - "Moja krew" z Erykiem Lubosem w roli głównej (2009), uhonorowany Nagrodą Dziennikarzy na festiwalu debiutów filmowych w Koszalinie - był historią ciężko chorego boksera, który przed śmiercią pragnie zostać ojcem - chce mieć rodzinę, kogoś, kim będzie mógł się zaopiekować. - Lubię ukazywać w filmach światy męskie. Nie przedstawiam jednak mężczyzn w rolach jednostek wyłącznie silnych, twardych, dla których ważne są tylko mięśnie. Staram się zwracać uwagę, że często pod fasadą siły kryje się delikatność, proste pragnienia, o których mężczyźni nie potrafią opowiadać - zaznaczył Wrona. Jak powiedział, "Chrzest" jest oparty na faktach. - Pamiętam, gdy ja sam czytałem po raz pierwszy o tych wydarzeniach. Uderzyło mnie, że w środku brutalnego świata rozegrała się historia o wymiarze wręcz biblijnym - wspominał. Tytuł filmu Wrony jest symboliczny i odnosi się do głównych bohaterów - trójkąta: małżonkowie oraz nowy człowiek, który pojawia się w ich domu. - Tytułowy chrzest dotyczy przede wszystkim Janka, którego postać rozwija się w ciągu całego filmu najbardziej dynamicznie. Janek przechodzi proces inicjacji. Musi wybrać między światem, który oferuje mu Michał, a światem zła. Jest ponadto w tej historii chrzest dziecka - które ma Michał - opowiadał Wrona. Podkreślił, że w całym filmie ważną rolę odgrywa motyw wody, "nabierający charakteru symbolicznego". Tytułem roboczym "Chrztu" było "Zanurzenie - powiedział reżyser. Czarnym charakterem w "Chrzcie" jest postać grana przez Adama Woronowicza. - Ten bohater symbolizuje element zła, które przychodzi z zewnątrz - wyjaśnił Wrona. - Chciałem, by zło w tym filmie nie było pokazane jako "umięśnione i groźne", lecz jako ktoś na pozór zwyczajny - powiedział filmowiec. Reżyser "Chrztu" uważa, że nowe wcielenie Woronowicza - którego publiczność zna m.in. z filmów "Popiełuszko. Wolność jest w nas" (główna rola) i "Rewers" (księgowy starający się o rękę Sabiny) - może zaskoczyć widzów. Zdjęcia do "Chrztu" realizowano m.in. w Warszawie (np. na Gocławiu). Na 35. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni - który trwał od 24 do 29 maja - "Chrzest" uhonorowano Srebrnymi Lwami. Złote Lwy przyznano za "Różyczkę" Jana Kidawy-Błońskiego, a Nagrodę Specjalną Jury - za film "Mała matura 1947" Janusza Majewskiego.