Ewa Kopacz w rozmowie z reporterką radia RMF FM odniosła się do wyników kontroli przeprowadzonej przez Narodowy Fundusz Zdrowia. NFZ wykazał, że w pięciu największych warszawskich szpitalach są 54 wolne łóżka. Wygląda na to, że w warszawskim szpitalnictwie panuje gigantyczny bałagan, nad którym nikt nie jest w stanie zapanować. W szpitalach na Banacha, w Wolskim, Brudnowskim i Praskim nie ma ani jednego wolnego łóżka. Z kolei na Szaserów, w Międzylesiu i szpitalu Grochowskim są wolne miejsca - dokładnie dwadzieścia sześć. Ale na izbach przyjęć podkreślają, że sytuacja zmienia się z godziny na godzinę. Mamy pięć wolnych łóżek, a za chwilę nie będzie żadnego - mówią lekarze. Ale póki łóżka są, pacjentów trzeba przyjmować - twierdzi Ewa Kopacz. To nie jest w porządku, jeśli jeden szpital potrafi przyjmować ponad miarę, a w innym po najmniejszej linii oporu mówi się: "u nas nie ma miejsca" - powiedziała minister zdrowia reporterce radia RMF FM. Dyrektor oddziału mazowieckiego NFZ nie wyciągnie jednak konsekwencji z takiej sytuacji, bo jak twierdzi, nie ma powodu. I tworzy się błędne koło. W szpitalach bałagan, ministerstwo grozi palcem, a NFZ wszystkim gra na nosie.