Zadrapania i potłuczenia są u nas na porządku dziennym - przyznaje Katarzyna Nowicka, rzeczniczka Centrum. Do wypadków dochodzi, bo zwiedzający nie czytają instrukcji znajdujących się przy eksponatach. Kilka razy w tygodniu musi przyjeżdżać karetka na sygnale. A pracownicy muszą wezwać ją na życzenie każdego gościa, nawet gdy kogoś... zabolą nogi. To właśnie niedawno przydarzyło się pewnej zagranicznej turystce, która zażądała wezwania ambulansu. Na domiar złego nie brakuje zwiedzających, których pracownicy nazywają "gość demolka". - To rodzaj osób, których ambicją jest zniszczenie każdego eksponatu. Gdy nikt nie patrzy, uderzają, wyginają lub wyrywają części urządzenia - opowiada Nowicka. I to oni najczęściej doznają różnego rodzaju urazów. Konrad Maj, psycholog społeczny ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, tłumaczy, że ludzie w tłumie przestają zdawać sobie sprawę z zagrożeń. - Kilka razy byłem w "Koperniku". To miejsce, w którym ciekawość staje się najważniejsza. Łatwo zapomnieć, że coś może nam zrobić krzywdę. Zdarza się to też dorosłym, dla których wizyta w centrum to jak podróż do czasów dzieciństwa - ocenia psycholog.