Funkcjonariusze CBA przeglądają dokumentację przetargu z 1998 r. na wagony dla Metra Warszawskiego. O ich udostępnienie poproszony został w środę prezes spółki Jerzy Lejk, który miał także złożyć wyjaśnienia w tej sprawie - poinformował rzecznik metra Krzysztof Malawko. Jak dodał, w siedzibie spółki nie było przeszukania. Zaznaczył, że dokumenty sprzed 12 lat są jawne, bo dotyczą przetargu publicznego. O tym, że Prokuratura Apelacyjna we Wrocławiu, która prowadzi postępowanie związane z Metrem Warszawskim zleciła przeszukanie siedziby spółki poinformowała rzeczniczka tej prokuratury Elżbieta Czerepak. Prokurator nie potwierdziła, że w tej sprawie przesłuchiwany jest prezes metra. Taką informację podał portal tvnwarszawa. Rzecznik CBA Jacek Dobrzyński powiedział, że prezes nie został zatrzymany, biuro "wykonuje jedynie pewne czynności na polecenie prokuratury". - Do czasu zakończenia wszystkich czynności związanych z przeszukaniem nie udzielamy żadnych informacji na temat prowadzonego postępowania - dodała rzeczniczka. Według tvnwarszawa chodzi o korupcję, do jakiej miało dojść przy zakupie wagonów metra w 1998 roku. Jak powiedział wicedyrektor gabinetu prezydent miasta Hanny Gronkiewicz-Waltz Jarosław Jóźwiak, dokumenty dotyczące tego przetargu przekazane zostały prokuraturze. Według autorów filmu wyemitowanego w TVN24 na początku listopada, informacje o tym, że przy przetargu na zakup wagonów metra mogło dojść do wręczenia łapówki przekazał prokuraturze Peter V., zwany "kasjerem lewicy". Przetarg na zakup wagonów o wartości ponad 500 mln zł nadzorował w imieniu zarządu Lejk - odpowiedzialny za drogi i transport wiceprezydent Warszawy z rekomendacji SLD. Jeden z bohaterów filmu - znajomy V. - twierdził, że opowiadał mu on o wypłaconej łapówce, która "następnie trafiła na konto mieszczącego się w Zurychu Coutts banku (V. był tam członkiem zarządu). Jak informowały stołeczne media, po tym jak w 1999 r. SLD przeszedł w Warszawie do opozycji, Lejk odszedł z Ratusza i znalazł pracę w firmie, która dwa lata później wygrała przetarg na budowę stacji metra Dworzec Gdański. W 2002 r. ówczesny wiceprezydent z rekomendacji PO Wojciech Kozak mianował go wiceszefem metra odpowiedzialnym za jego rozbudowę, choć firma w której pracował wciąż starała się o kolejne zlecenia przy drążeniu tuneli. Kandydaturę Lejka na szefa metra w 2006 r. zaakceptował wyznaczony przez Lecha Kaczyńskiego sekretarz miasta Mirosław Kochalski. Według mediów Lejk był też odpowiedzialny za rozstrzygnięty w 1998 r. przetarg na system płatnego parkowania w stolicy. Wygrała go wówczas firma WaPark, mimo że jej kapitał założycielski wynosił tylko 15 tys. zł, a biuro mieściło się w pokoju hotelowym. Zwycięstwo WaParkowi miała zapewnić grupa radnych SLD, która stanowiła zaplecze polityczne Lejka; w komisji przetargowej zasiadał też podlegający Lejkowi wiceszef Zarządu Dróg Miejskich. Na podstawie umowy z WaParkiem do miejskiej kasy trafiało tylko 30 proc. wpływów z parkowania; po kilku latach do jej rozwiązania i wynegocjowania lepszych warunków doprowadził ówczesny prezydent stolicy Lech Kaczyński. Media donosiły również, że Lejk był odpowiedzialny za montowanie w Warszawie zielonych słupków uniemożliwiających parkowanie, które szybko zaczęły rdzewieć.