Przed wojną capstrzyki poprzedzały większość wojskowych i państwowych świąt, polska armia wraca do tej tradycji. W capstrzyku, połączonym z apelem pamięci, złożeniem wieńców i koncertem orkiestry uczestniczyli w Warszawie m.in. minister obrony Bogdan Klich i szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Franciszek Gągor, żołnierze garnizonu Warszawa oraz harcerze. - Historia nie zawsze była dla nas łaskawa, a w ciągu ostatnich 300 lat częściej łaskawą nie była i dlatego być może w naszym kalendarzu więcej jest świąt, kiedy wspominamy cierpienia naszych przodków i ofiary, które składali, aniżeli zwycięstwa naszego oręża i dumę z rozwiniętej państwowości - powiedział Klich w okolicznościowym wystąpieniu. Jak ocenił, "ostatnie 20 lat to czas, kiedy historia spogląda na nas łaskawym okiem". "Mamy szansę być dumni zarówno z niepodległości i odzyskanej państwowości, z tego, że mieszkamy w kraju demokratycznym, państwie coraz bardziej zasobnym, państwie coraz bardziej silnym, państwie coraz bardziej sprawnym". Dumą mogą też napawać Polaków dokonania żołnierzy w kraju i na misjach zagranicznych - mówił szef MON. Podkreślił, że dumie winna towarzyszyć pamięć o tych wszystkich, którzy oddali życie walcząc o niepodległość. W trakcie ceremonii delegacja harcerzy przekazała ministrowi lampkę z "Ogniem Niepodległości"; światełko zostało ustawione przed pomnikiem marszałka Piłsudskiego. Uroczyste capstrzyki obyły się we wtorek wieczorem także m.in. przed kościołem pw. Gwiazdy Morza w Ustce oraz na placu Gołębim we Wrocławiu. Capstrzyk to sygnał wieczornego apelu odgrywany zwykle na trąbce, a także przemarsz - historycznie często z pochodniami - oddziału wojska lub innej organizacji ulicami miasta w przeddzień ważnych uroczystości; często łączony z występami orkiestr.