Dzisiejsza młodzież tabunami, w niemal każdą sobotę, bawi się wśród kolorowych laserów w rytmach techno albo dance. Pijaństwo, krótkie spódniczki, spoceni chłopcy żłopiący piwo i patrzący na wywijające dziewczyny. Czasem dyskotekowy, jednorazowy seks po imprezie. Tak dziś wyglądają dyskoteki na wsi. Sobota. Godzina 21. Zaczyna się disco. Parking zapełnia się samochodami. Odstrzelone panienki, wyżelowani chłopacy. Niektórzy już są na rauszu. Inni piją w samochodzie pod dyskoteką. Za chwilę ogarnie ich szaleństwo. Głośna muzyka, tańce i podryw na całego. I tak co sobotę. Do białego rana. Na co dzień budynki wiejskich dyskotek to zwykłe ciche miejsca. W sobotę zmieniają się nie do poznania. Zjeżdżają się małolaty, by w transowych rytmach muzyki zapomnieć o szarym świecie. I to wszystko tylko za 5, 8, czy 12 złotych wstępu. Pierwsze, co się rzuca w oczy, gdy wchodzi się na taką wiejską dyskotekę, to tłum spoconych małolatów i muzyka, która nie jest podobna do niczego. Na wiejskiej dyskotece nie ma już disco polo, muzyki biesiadnej, jak to było jeszcze niedawno. Teraz to techno... które skutecznie wybija serce z rytmu. DJ coraz krzyczy "jAAAzda", a tłum szaleje. Parking przed dyskoteką z godziny na godzinę zapełnia się. Na "bramce" stoi kilku osiłków - to ochroniarze. Często są obiektem wzdychań miejscowych dziewczyn. Raz czuli na ich zaloty - raz nie. - Małolaty same nas wyrywają. Albo chcą wejść za darmochę, albo mają na nas chrapkę. Nieraz bierze się taką laseczkę na tył samochodu i jazda - każdy z nas ma z jednej uciechę. Lubią to, mówię ci - śmieje się obleśnie jeden z łysych wyrostków. Dyskoteka zapełnia się po brzegi. Jest duszno. Na parkiecie wywijają dzieciaki. W takich dyskotekach trudno spotkać kogoś, kto ma więcej niż 25 lat. Królują piętnastolatki, szesnastolatki i siedemnastolatki. Jest też trochę pełnoletniej młodzieży. Wszystkim wydaje się, że są bardzo dorośli. Na barze wywieszka: "Młodym poniżej 18. roku życia i osobom nietrzeźwym alkoholu nie sprzedajemy". Barman nikogo nie pyta o wiek. Podaje piwo w plastikowych kubkach i drinki: najczęściej wódkę z colą albo malibu. W kolejce same dzieciaki, już podpite. Jakaś blondyna z rozmazanym makijażem prosi o ubota (piwo, do którego wkłada się kieliszek z wódką). Widać, że ma już dość. Nie tylko blondynie alkohol zdążył już zaszkodzić... Do toalety stoi długa kolejka. Podniecone dziewczyny opowiadają sobie o podbojach miłosnych z parkietu. Inne patrzą na siebie wilkiem. Na sam widok toalety robi się człowiekowi niedobrze. Smród, pourywane deski klozetowe, pomazane ściany. O papierze toaletowym można tylko pomarzyć. Spocone dziewczyny pryskają się tanimi perfumami z bazaru. Poprawiają makijaż i dalej "JAAAZDA" na parkiet. A tam wyginają się próbując naśladować tancerki "go go". To wab na "towary", czyli chłopaków. Kręcą tyłkami odprawiając niby taniec godowy. Po co? Mówią, że przyszły poznać miłość swojego życia. Jeśli miłością można nazwać przygodny seks po dyskotece, to mają rację... Otumanione alkoholem zazwyczaj kończą każdą sobotnią imprezę tak samo: od tańca godowego, do samej kopulacji: w samochodzie, w pobliskich krzakach albo w jakimś przydrożnym hotelu... Nie tylko w dyskotece jest "ciekawie". Plac wokół też należy niejako do rozrywki. To tutaj odbywają się najważniejsze bójki... Chłopaki dają sobie w gębę za dziewczynę, za pyskowanie barczystym kolesiom. Laski też się biją, ciągną za włosy, kopią. Wszystko zaczyna się jeszcze na sali, potem przenosi się na ów teren przed dyskoteką. Jedni się biją, inni stoją, krzyczą i dopingują. Ochrona raz nie reaguje, innym razem wpada pomiędzy uczestników bójki i po swojemu wymierza sprawiedliwość. Dziewczyn nie biją - odciągają je tylko od siebie. Jak ktoś za bardzo oberwie, na imprezę nie wróci. Reszta bez problemu wraca z widowiska na parkiet. Ochrona ich wpuszcza, bo przecież mają na nadgarstkach stempel-bilet z fluorescencyjnej farby. Długo już się nie pobawią, dochodzi czwarta rano. Jedne dziewczyny wsiadają do samochodów obcych facetów. Inne zabierają się ze znajomymi do domu. Pijane i rozbawione. Chichoczą wspominając "towary" - chłopaków, którzy na nie "lukali" całą noc... Oby do następnej soboty i wytrwać jutrzejszego kaca. Milena Celińska