Andrzeja SZz. obciążył tylko świadek koronny, a to nie może być wystarczającą podstawą skazania - tak sąd uzasadnił uniewinnienie b. szefa policji w Wyszkowie od zarzutów przekazywania za łapówki policyjnych informacji gangowi "Uchala". Prokuratura zapowiada apelację. W poniedziałek - po niemal czteroletnim procesie - Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia uniewinnił Sz. i drugiego sądzonego policjanta Krzysztofa P. Na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat skazano trzeciego policjanta Jarosława W. - za przekazanie za 200 zł gangsterom informacji ze śledztwa o próbę kradzieży motocykla (które w konsekwencji umorzono). Prokuratura oskarżyła Andrzeja Sz. o to, że w latach 1999-2002, za 14,5 tys. zł łącznej sumy łapówek, przekazywał gangsterom informacje, w wyniku czego policyjne akcje przeciw grupie Sławomira O., ps. Uchal, często kończyły się fiaskiem. Według oskarżyciela Sz. "chciał sobie w ten sposób zapewnić spokój w obawie o dziecko". Prokurator wnosił dla Sz. o 6 lat więzienia i 20 tys. zł grzywny. Za wiarygodne uznał obciążające go zeznania świadka koronnego Wiesława P., ps. Koczis. Obrona i sam oskarżony domagali się uniewinnienia. Sz. mówił, że Wiesław P. i inny gangster - którym miał przekazywać informacje - pomawiają go, mszcząc się za to, że "był skuteczny". Jego obrońca mec. Andrzej Orliński zarzucał prokuraturze, że bezkrytycznie dała wiarę "Koczisowi" i podkreślał, że zeznań skruszonego bandyty nie poparto innymi "obiektywnymi dowodami". Przewodniczący trzyosobowego składu sądu złożył zdanie odrębne co do kwestii winy Sz. i P. Jak ujawnił przy ogłaszaniu wyroku, został przegłosowany przez dwoje ławników. To bardzo rzadka sytuacja, ale jak podkreślał mec. Orliński, nie ma to znaczenia przy apelacji, bo "wyrok wydaje sąd, a nie sędzia". - Instytucja ławników jest potrzebna - dodał. Innego zdania jest prokurator Andrzej Piaseczny, który powiedział dziennikarzom, że o "czymś to świadczy", że zawodowy sędzia inaczej ocenia sprawę niż "czynnik społeczny", czyli ławnicy. Prokurator dodał, że wniesie zapowiedź apelacji. Sędzia Mariusz Iwaszko mówił w ustnym uzasadnieniu nieprawomocnego wyroku, że w sytuacji, gdy słowa świadka koronnego - czyli, jak przypomniał sąd, byłego przestępcy - są jedynym obciążającym dowodem, nie mogą być wystarczającą podstawą skazania. - Osoba oskarżona tak jak Sz. ma ograniczone pole obrony: może tylko zaprzeczać. I nic ponadto - oświadczył sędzia. Zeznania Wiesława P. sąd uznał za "zbyt ogólne i nie umiejscowione w czasie". Sąd nie podzielił opinii jednego z biegłych badających P., że "nie jest on świadomy, iż kłamie". Według sędziego, W. skazano za jeden czyn korupcyjny, bo w tym wątku słowa świadka koronnego potwierdzały akta śledztwa. Sędzia oświadczył, że proces trwał długo, bo musiano przesłuchać "wszystkich świadków", którzy jednak nie wnieśli "nowych dowodów". Sam Sz. oświadczył dziennikarzom, że cieszy się z uniewinnienia i liczy na utrzymanie tego wyroku. Sz. - który spędził dwa lata w areszcie - nie chciał odpowiedzieć na pytanie, czy wystąpi o odszkodowanie za ten czas. Dodał, że nie tęskni za mundurem policjanta, bo nie spotkał się z sytuacją, "by ktoś z policji chciał mu pomóc". W mowie końcowej oskarżyciel mówił, że materiał dowodowy wykazał, iż gdy "Wyszkowem rządziła grupa "Uchala", a wszyscy żyli w atmosferze strachu", dochodziło do przekazywania łapówek, w wyniku czego policyjne akcje przeciw bandytom często kończyły się fiaskiem. - Wyrok zapadnie tutaj, ale będzie miał w Wyszkowie swoje dalsze życie i pokaże społeczeństwu, że nie można współpracować z przestępcami; da im też wiarę, że do następnego komendanta będzie można przyjść, jeśli dzieje się coś złego - dodawał prok. Piaseczny. Andrzej Sz. w kwietniu 2004 r. został aresztowany. Jego proces zaczął się w czerwcu 2005 r. Na ławie oskarżonych zasiadło początkowo 15 osób: policjanci, strażnicy więzienni, którzy mieli organizować nielegalne widzenia z osadzonymi i dostarczać im telefony komórkowe, ławnik sądowy, który miał "załatwiać" uniewinniające wyroki (nieskutecznie) i lekarze wystawiający fałszywe zaświadczenia dla przestępców. Dwunastu z nich dobrowolnie poddało się karze. Sąd skazał ich w lipcu 2005 r. na kary od roku w zawieszeniu do dwóch lat. Andrzej Sz. i dwaj inni policjanci postanowili, że będą walczyć o niewinność. Gang "Uchala" terroryzował Wyszków i okolice pod koniec lat 90. Źródłem jego dochodów były haracze od prowadzących działalność gospodarczą - tych, którzy nie chcieli ulec, zastraszano, grożąc zabiciem, zamachem na rodzinę, podpaleniem. Gang zaczęto skutecznie zwalczać po tym, jak w 2002 r. jego członkowie na plaży nad Bugiem w biały dzień zastrzelili dwóch przestępców z konkurencyjnego gangu. Proces "Uchala" i jego kompanów nie jest jeszcze prawomocnie zakończony. Przestępców obciążyły zeznania "Koczisa" i Waldemara S. Po postawieniu gangsterom zarzutów zaczęli również zeznawać zastraszani przez nich przedsiębiorcy.