Zdarzało się, że Maria Kaczyńska przychodziła do Filharmonii całkiem prywatnie, w towarzystwie przyjaciół i tylko jednego ochroniarza. Nawet wtedy, kiedy towarzyszyły jej osoby związane z polityką, jak np. żona prezydenta Gruzji, w Filharmonii była po prostu miłośnikiem muzyki poważnej. - Pozostawiła bardzo miłe, głębokie wspomnienia - wspominał Antoni Wit. - Czuło się, że przebywanie w świecie muzyki i wśród muzyków sprawia jej prawdziwą przyjemność - powiedział. Kilka razy, w tym na inauguracji Roku Chopinowskiego, pojawiła się w Filharmonii razem z mężem - prezydentem Lechem Kaczyńskim. Pierwsza dama nie tylko chętnie słuchała koncertów, ale też dzieliła się swoimi wrażenia z ich wykonawcami. - Jeśli była na koncercie, to zawsze potem przychodziła do artystów, co było dla nich dowodem uznania, sympatii i pamięci. Gdy osoba zajmująca tak wyeksponowaną pozycję zadaje sobie po koncercie ten trud, jest to dla artysty radość. Pani Kaczyńska zawsze się w taki sposób zachowywała. W jej obecności graliśmy bardzo różną muzykę: i Chopina, i Schumana, i Beethovena. Myślę, że ci kompozytorzy byli jej bliscy - mówił Wit. - Zwykle ważne i dystyngowane osoby sadzamy w pierwszym rzędzie na balkonie lub pośrodku sali, ponieważ są to najbardziej honorowe miejsca, tam też siadywała pierwsza dama. W czasie przerwy nasi goście zawsze gromadzą się w specjalnym saloniku, który mieści się na górze po stronie skrzypiec i niejednokrotnie składałem tam wizytę pani prezydentowej - opowiadał dyrygent. Po raz ostatni Maria Kaczyńska była w Filharmonii 24 marca na koncercie w ramach XIV Wielkanocnego Festiwalu Ludwiga van Beethovena.