Komplet punktów był im bardzo potrzebny, bo gwarantował miejsce w środkowej części tabeli, bez znacznej straty do czołówki, natomiast przegrana - miejscem w strefie zagrożonej spadkiem. Złe wrażenie z wyjazdu do Mławy jako pierwsi starali się zatrzeć kibice. Zasiedli wspólnie z zaprzyjaźnionymi kibicami Huraganu i głośno, a przede wszystkim kulturalnie kibicowali obu zespołom. Kilka razy stadion i boisko spowił nawet gęsty dym z rac i ogni wrocławskich. Spotkanie toczyło w bardzo spokojnym tempie, a obie drużyny nie stworzyły sobie wielu dobrych okazji strzeleckich. Pasywność w grze, zwłaszcza do momentu straty bramki była widoczna, zwłaszcza w poczynaniach gości, którzy bardzo rzadko zbliżali się do pola karnego Bugu. Pierwszy groźny strzał oddał Hubert Dolewski. W 11.minucie zdecydował się na strzał z 22 metrów, ale na miejscu był bramkarz Wołomina. Kolejne zagrożenie pod bramką nasz zespół stworzył dopiero pod koniec pierwszej połowy. Z jeszcze dalszej odległości strzelał Aram Al-Majyd, ale ponownie dobrze spisał się bramkarz Huraganu. Goście po raz pierwszy zagrozili bramce Tomasza Lecha w 43. minucie. Po rzucie wolnym z 30 metrów, jeden z nich zdołał oddać strzał, który minął jednak słupek. Druga połowa rozpoczęła się od groźnej sytuacji dla Bugu. Napastnik z Wołomina wychodził już na czysta pozycję, zdołał nawet oddać strzał, ale sytuację uratował wślizgiem jeden z defensorów Bugu. Trzy minuty po wznowieniu gry na boisko padł i przez kilkanaście sekund nie podnosił się jeden z rywali. Piłkarze trenera Krzysztofa Gawary "stanęli", myśląc że arbiter przerwie grę, by udzielić pomocy medycznej ich koledze. Jednak zezwolił na dalsza grę. Przytomnością umysłu wykazał się Ilya Platnitski, mijając rywala i dośrodkowując w pole karne. Tam bramkarz co prawda odbił przed siebie pierwszy strzał, ale przy dobitce Al-Majyda z 8 metrów był już bezradny. Gospodarze przez kilkanaście następnych minut starali się iść za ciosem. W polu karnym padł m.in. Jarek Wyszyński i wydawało się, że sędzia powinien wtedy podyktować rzut karny. 5 minut później wśród piłkarzy i kibiców nastąpiła konsternacja. Po wybiciu przez któregoś z naszych piłka poleciała na aut bramkowy. Wtedy sędzia liniowy zasygnalizował głównemu jakiś problem. Po chwili podbiegł do stopera Huraganu i pokazał mu czerwoną kartkę. Dopiero po zakończeniu meczu okazało się, co wtedy wydarzyło się. Ten piłkarz wszedł na murawę i zaczął żywiołowo dyskutować z sędzią, który wyjaśnił mu, że został ukarany za uderzenie łokciem Łukasza Kowalczyka - już bez piłki. Przyjezdni próbowali jeszcze kilka razy zagrozić bramce Lecha, ale nie udało się im stworzyć dobrej sytuacji. Jedynie w 73. minucie strzał ich napastnika z 10 metrów został zablokowany wślizgiem. W zespole rywali pełne 90 minut rozegrał Łukasz Rossa, pomocnik, który jesienią ubiegłego sezonu był zawodnikiem Bugu. Bug - Huragan Wołomin 1:0 (0:0) Bramka: Al-Majyd 48. Bug: T.Lech, R.Szreiber, M.Demich, A.Al-Majyd, A.Wróbel, J.Wyszyński (k), Sz.Chalski, H.Dolewski (83. P.Podleś), M.Szajczyk, I.Nazdryn-Platnitski (66. R.Gajowniczek), Ł.Kowalczyk (62. M.Madej). Żółta kartka: Demich. Widzów: ok. 350. Następne spotkanie Bug rozegra w sobotę, 19 września, o godz. 11 w Warszawie z Ursusem. MiM