W piątek, w procesie trwającym w tej sprawie od 1999 r. przed Sądem Okręgowym w Warszawie, zeznawała - jako świadek strony pozwanej - b. dyrektor muzeum w Wilanowie Teresa Perkowska. Powiedziała, że gdy w latach 60. XX wieku w muzeum powstawała galeria dawnych portretów, w jego zbiorach było niewiele obrazów ze starej kolekcji wilanowskiej, która rozproszyła się wskutek II wojny światowej. Dodała, że wiadomo było, które to obrazy, bo dawny właściciel Wilanowa Stanisław Kostka-Potocki pieczętował wszystkie swe muzealia. Według świadka, w latach 60. do Wilanowa przybywały z innych magazynów i dzięki rewindykacjom inne obrazy, które są trudne do zidentyfikowania, bo ani nie miały dokładnych oznaczeń, ani nie notowano, skąd pochodzą. - Tych obrazów była wtedy większość - podkreśliła. Dodała, że nie badano pochodzenia poszczególnych obrazów, bo to było kosztowne i pracochłonne. Zaznaczyła, że wtedy nie było ważne dla muzealników, z której kolekcji pochodzi dany obraz, tylko czy ma wartość artystyczną dla galerii. W latach 90., za czasów ministra kultury Kazimierza Dejmka, muzeum dostało z resortu polecenie spisania wszystkich swych obiektów, z wyjątkiem nabytków po 1945 r. - W spisie były też obiekty niewiadomego pochodzenia; nie było zaś odrębnej listy, co pochodzi z dawnej kolekcji Wilanowa, w której także zdarzały się obiekty trudne do określenia - powiedziała Perkowska. Jej zdaniem były też różnice między XIX-wieczną kolekcją, a tym co było w Wilanowie przed wojną. - Dwa miesiące po złożeniu tej listy dostaliśmy pozew o zwrot tych obiektów; byliśmy zdziwieni, że lista dla ministerstwa posłużyła przeciw nam - podkreśliła b. dyrektor. Proces odroczono do 19 maja, kiedy mają zeznawać kolejni świadkowie. Ponadto wilanowskie inwentarze mają zbadać biegli z różnych dziedzin historii sztuki. Anna Branicka-Wolska, ostatnia z żyjących córek Branickiego oraz dzieci jej dwóch sióstr chcą odzyskać meble, zastawy stołowe, część obrazów, dzieła rzemiosła artystycznego. Chodzi o to, co przed 1939 r. było w mieszkalnej części pałacu i było majątkiem ruchomym rodziny, a obecnie jest pamiątką rodzinną. To niemal dwie trzecie zbiorów Wilanowa, a wartość obiektów może wynosić nawet kilkaset milionów zł. Spadkobiercy argumentują, że najcenniejsze obiekty przekażą specjalnej fundacji, a nadal pozostałyby one w muzeum. Muzeum obawia się jednak, że zwrot zbiorów może oznaczać ich utratę przez muzeum. Podkreśla, że podczas wojny dużą część kolekcji wywieziono i nie ma pewności, czy potem wracały te same obiekty, które przed wojną należały do Branickich. Według muzeum, z inwentarza z XIX wieku, w którym opisano pałacowe ruchomości, wymazano, iż część przedmiotów, o które walczą teraz Braniccy, usunięto z pałacu jeszcze przed 1939 r. Ponadto władze muzeum nabrały wątpliwości, czy do 1944 r. zostały spłacone długi Adama Branickiego, którymi przed wojną obciążono hipotekę Wilanowa. Spadkobiercy przekonują, że tak - na co przedstawili wypisy z hipotek, gdzie wszystkie obciążenia są wykreślone. Władze muzeum zawiadomiły jednak prokuraturę o możliwym przestępstwie podczas sporządzania tych wypisów. W 2008 r. sąd zawiesił proces z tego powodu. Spadkobiercy uznali, że działania muzeum są grą na przeciąganie procesu i odwołali się od tej decyzji. Sąd Apelacyjny w Warszawie uznał zawieszenie za bezzasadne. Podzielił on argumenty powodów, że kwestionowane przez muzeum wypisy dotyczą tylko niewielkiej części zbiorów, a sąd może czynić własne ustalenia, nie czekając na efekty prac prokuratury. Na mocy komunistycznego dekretu o reformie rolnej z 1944 r., pałac w Wilanowie wraz z 10 hektarami dóbr zabrało państwo. Braniccy w drodze administracyjnej uzyskali już decyzję, że tego majątku dekret nie mógł obejmować, co spadkobiercom otworzyło drogę do roszczeń przed sądami cywilnymi. W zeszłym roku sąd I instancji odmówił spadkobiercom Branickiego zwrotu bezcennego zbioru rodowych archiwaliów z pałacu, które obecnie są w dyspozycji Archiwum Głównego Akt Dawnych. Sąd uzasadnił to przedawnieniem roszczeń, ale zarazem podkreślił, że prawo własności Branickich nigdy nie wygasło. Spadkobiercy apelują. Kolejny proces toczy się o zbiory biblioteczne pozostające we władaniu Muzeum Narodowego. Braniccy chcą też zwrotu pałacu w Natolinie z parkiem i kilku domów przy pałacu w Wilanowie.