Może to oznaczać, że w przypadku bankructwa biura zabraknie pieniędzy na sprowadzenie turystów do kraju i na zwrot wpłaconych pieniędzy. Wydaje się, że w tym przypadku niezbędna będzie nowelizacja ustawy, ale to już nie ten rząd i nie ten parlament. Na razie resort sportu nie pracuje nawet nad zmianą ustawy. Jedynie analizuje problem i wydaje się zaskoczony, że biura podróży znalazły furtkę, by uniknąć wyższych ubezpieczeń. - Niejednokrotnie życie wyprzedza przepisy i trzeba gonić to życie - rozkłada ręce rzecznik ministerstwa sportu Jakub Kwiatkowski. Tyle, że nawet jeśli ustawę uda się zmienić w ciągu kilku tygodni czy miesięcy - to i tak w kilku biurach wykupiono niższe ubezpieczenie i część turystów pojedzie w przyszłym sezonie na wakacje chroniona gorzej niż do tej pory. - Po prostu mamy źle w tym zakresie skonstruowane prawo. Na razie mamy pierwsze przypadki, a obawiam się, że będzie tego więcej - podkreśla Józef Ratajski wiceszef Polskiej Izby Turystyki. Ustawa jest bublem i tylko czekać, aż biura podróży zaczną przenosić się za granicę, a w Polsce zostawią swoje tylko przedstawicielstwa. Wtedy turyści będą wyjeżdżać np. z greckim ubezpieczeniem. Na razie kupując wycieczkę na nowy sezon lepiej pytać o wysokość gwarancji ubezpieczeniowej...