Trybunał Konstytucyjny rok temu uznał, że przepisy regulujące zasady opłat za parkowanie są niekonstytucyjne i orzekł, że stracą ważność ostatniego dnia listopada, nowych nie zdołano jednak dotąd uchwalić. Ustawa jest dopiero w Senacie, gdzie zgłoszono do niej 24 poprawki. Będzie więc musiał jeszcze raz zająć się nią Sejm, potem trafi do prezydenta, a w życie wejdzie dopiero 14 dni po opublikowaniu w "Dzienniku Ustaw". Nie ma więc szans, by udało się to zrobić do końca miesiąca. Brak ustawy oznacza jedno: za parkowanie płacić po prostu nie trzeba. Prezydent stolicy bezradnie rozkłada ręce: "Między 1 grudnia a daj boże może 7-8, ale może 20 będzie taki stan prawny w Polsce, który pobieranie opłat za parkowanie w Śródmieściu Warszawy czyni nielegalnym". Ruch w Warszawie czyniąc tym samym nieznośnym. Lech Kaczyński zapewnia wprawdzie, że spróbuje nie dopuścić do kompletnej blokady Śródmieścia, ale zaraz potem dodaje: "Z góry mówię, że nasze możliwości w tym zakresie nie są wielkie". Niewiele może też poradzić na straty, na które narażona jest miejska kasa z powodu opieszałości parlamentarzystów. Straty są niemałe, bo jak szacuje prezydent, może to być nawet 4 mln zł. Władze stolicy niecierpliwie czekają więc na decyzję Senatu, Sejmu i Prezydenta. Plan, co zrobić później, jest już ponoć gotowy. W jaki sposób miasto będzie ściągać z kierowców "myto" - Kaczyński na razie nie zdradza.