Istotą precedensowego procesu cywilnego była kwestia prawna, czy bank - jako instytucja użyteczności publicznej - ma obowiązek udostępniania toalety, jak mówi prawo budowlane, oraz czy jej nieudostępnienie może być naruszeniem dóbr osobistych, takich jak godność. Każdy klient ma prawo do godności - Każdy klient, który wchodzi do banku, ma prawo do zachowania swojej godności - podkreśliła w uzasadnieniu wyroku sędzia Sylwia Łuczak. Dodała, że udzielenie klientowi informacji, że toaleta jest nieopodal, na stacji metra Ratusz-Arsenał, nie było stosowne i kulturalne. - Jeśli zresztą na tej stacji metra toalety działają i są czynne tak jak tamtejsze windy, to już w ogóle byłby dramat - zaznaczyła sędzia. Sąd przyznał powodowi, 85-letniemu Józefowi Głuchowskiemu, zadośćuczynienie w żądanej wysokości 7,5 tys. zł. Bank będzie musiał zwrócić także koszty procesu. Chciał skorzystać z toalety Głuchowski - powstaniec warszawski i emerytowany inżynier budownictwa - w październiku 2009 r. poszedł do dwóch banków mających siedzibę w tzw. Błękitnym Wieżowcu w Warszawie. Przy bankowych okienkach spędził ponad godzinę. W pewnym momencie poprosił o możliwość skorzystania z toalety. Odmówiono mu, uzasadniając, że publicznej toalety w banku nie ma, a do pracowniczej pójść nie może. Odesłano go najpierw do toalety w restauracji albo na pobliskiej stacji metra. Sanitariat udostępniono mu w końcu zbyt późno, okazało się, że nie ma w nim światła i trzeba korzystać z toalety po omacku lub przy otwartych drzwiach. Wygrał batalię z bankami Na początku zeszłego roku mężczyzna zdecydował się wytoczyć powództwo obu bankom - Pekao SA i PKO BP - za naruszenie dóbr osobistych i doznane upokorzenie. Dwa tygodnie temu PKO BP zawarło ugodę z Głuchowskim - bank obiecał m.in. udostępnić toaletę dla klientów, wypłacił 7,5 tys. zł zadośćuczynienia i przeprosił powoda. Drugi pozwany bank - Pekao SA - nadal chciał oddalenia pozwu. Jego pełnomocnik przekonywał m.in., że nie ma dowodów jednoznacznie wskazujących, że do incydentu doszło w oddziale tego banku w tym samym budynku. We wtorek sąd w pełni przyznał jednak rację powodowi. - Zdecydowanie czuję satysfakcję, jako klient banku mam prawo, żeby były w nim ubikacje - powiedział Głuchowski dziennikarzom po wyjściu z sali sądowej. 85-latek zrobił więcej niż urzędnicy Reprezentująca Głuchowskiego mec. Jolanta Strzelecka dodała natomiast, że sprawą powinny zainteresować się władze stolicy. - W kwestii dostępności do toalet pan Głuchowski zrobił chyba więcej niż wielu urzędników miejskich - zaznaczyła. Pełnomocniczka banku nie wypowiedziała się dla mediów. Przed złożeniem pozwu Głuchowski zawiadomił prokuraturę, inspekcję sanitarną i nadzór budowlany, który kontrolował siedziby obu banków. Banki oświadczyły, że nie mają publicznych toalet ze względów bezpieczeństwa (sąsiedztwo Żydowskiego Instytutu Historycznego, metra i władz stolicy) oraz dlatego, że korzystali z nich bezdomni i narkomani. Prokuratura nie chciała się tym zająć Śródmiejska prokuratura najpierw odmówiła wszczęcia śledztwa, ale mężczyzna odwołał się do sądu, który nakazał wznowić postępowanie. Po wznowieniu prokuratura uznała, że sprawa dotyczy naruszenia prawa budowlanego, a to zadanie dla policji - i na tym działania zakończyła. Obserwatorem procesu była Helsińska Fundacja Praw Człowieka.