PAP: "Seks dla opornych" w reżyserii Krystyny Jandy to spektakl kierowany tylko do widzów dorosłych? Mirosław Baka: Myślę, że to jest spektakl dla każdego. Pokazujemy związek dwojga dojrzałych ludzi w przełomowym dla nich momencie. Jeżeli w sztuce dialog jest dobrze napisany i relacje międzyludzkie są prawdziwe, pełne i ciekawe, to nie ma znaczenia, czy opowiada się historię dwojga japońskich staruszków czy trojga węgierskich nastolatków. Jeśli opowiada się ciekawie, każdy posłucha. PAP: Jakim reżyserem jest Krystyna Janda? M.B.: Jest najlepszym rodzajem reżysera, jaki aktor może sobie wymarzyć. Nie jest apodyktyczna, pozwala aktorom się rozwinąć, ale jest też niesłychanie wyczulona na każdy, najmniejszy nawet sceniczny dysonans. Ma wspaniały reżyserski gust, dobry smak. Z tego spektaklu można było zrobić banalną farsę, ale ona poprowadziła to w stronę mądrej, czasami bardzo śmiesznej, a czasami wzruszającej komedii. Fantastycznie się pracowało, a i widzowie są zadowoleni. Czegóż więcej chcieć? PAP: Gra pan w duecie z Dorotą Kolak. Pracujecie państwo razem od lat. Potraficie się jeszcze czymś zaskoczyć? M.B.: Pracujemy ze sobą od 1988 roku, od kiedy przyszedłem do Teatru Wybrzeże. Małżeństwo gramy już chyba szósty raz. Pierwszą sceną, którą zagrałem na deskach tego teatru, była scena z Dorotą. Gdy grałem pierwszą główną rolę, to także partnerowała mi Dorota. Spotykaliśmy się na scenie naprawdę wiele razy. Dorota Kolak jest profesjonalistką, bardzo utalentowaną aktorką i praca z nią to czysta przyjemność. Znamy się bardzo dobrze, ale myślę, że jeszcze wiele lat wspólnego grania przed nami i zapewne nie raz się jeszcze zaskoczymy. PAP: Jest jakaś rola, której by pan nie zagrał? M.B.: Wszystko zależy od scenariusza i od tego, jak dana rola jest napisana i jaką wizję ma reżyser. Zagram największego popaprańca, byle to czemuś służyło i miało artystyczny sens. Rozmawiała Dominika Gwit