Dowódca batalionu pontonowego płk. Piotr Kranz poinformował, że jego saperzy już rozpięli przeprawę. - Mostu już prawie nie ma - stwierdził. Elementy składające się na przeprawę zostały odholowane i zakotwiczone w bezpiecznym miejscu. W środę wojsko podjęło decyzję o tymczasowym demontażu mostu pontonowego, na którym ułożony był tymczasowy rurociąg. Przyczyną jest rosnący poziom wody w Wiśle. Szczególne zagrożenie dla przeprawy stanowią prędkość nurtu rzeki oraz niesione przez nią drzewa i konary, spływające m.in. z pól i terenów nadbrzeżnych. W czwartek wieczorem z mostu pontonowego zostały usunięte dwie nitki bypassa. Nieoczyszczone ścieki są znów zrzucane wprost do Wisły. Według informacji prezesa Wód Polskich Przemysława Dacy w czwartek ok. godz. 18 z kolektora przy ul. Farysa płynęło 2,9 m sześc. nieczystości na sekundę. Most wróci gdy woda opadnie Po przejściu fali wezbraniowej MPWiK we współpracy z wojskiem ma przystąpić do ponownego montażu rur na moście pontonowym. Wody Polskie prognozują, że fala wezbraniowa na Wiśle dotrze do Warszawy w przyszłym tygodniu we wtorek lub środę. - Niestety w drugiej połowie października spodziewamy się ponownych intensywnych opadów deszczu. Dlatego może się okazać, że ponowny montaż przeprawy może być trudny - powiedział w czwartek Kieruzel. Przeprawa przez Wisłę funkcjonuje od 9 września 2020 r. Powstała w związku z koniecznością ułożenia na niej dwóch tymczasowych rurociągów, którymi są transportowane ścieki z części lewobrzeżnej Warszawy do Zakładu "Czajka". Od tego momentu za utrzymanie mostu odpowiada codziennie 20 żołnierzy, pełniących swoją służbę w systemie zmianowym. Do awarii układu przesyłającego nieczystości z lewobrzeżnej Warszawy do "Czajki" doszło 29 sierpnia rano. Do dnia 25 września, kiedy uruchomiono tymczasowy rurociąg, do Wisły wpłynęło ponad 5 mln m sześc. nieoczyszczonych ścieków.