Samolot E-3A z bazy Geilenkirchen w Niemczech uczestniczy w rutynowych ćwiczeniach obrony powietrznej Fruit Fly, w ramach których od ubiegłego roku samoloty AWACS każdego miesiąca spędzają po kilka dni w polskiej przestrzeni powietrznej. - Treningi Fruit Fly polegają na zgrywaniu obrony powietrznej. W ćwiczeniach uczestniczą samoloty, śmigłowce, okręty na Bałtyku, jednostki obrony powietrznej sił powietrznych i wojsk lądowych - powiedział zastępca dowódcy Sił Powietrznych gen. dyw. Krzysztof Załęski. - Tak jak zawsze będziemy doskonalić grupowe walki powietrzne, naprowadzanie samolotów myśliwsko-bombowych w rejon obiektów naziemnych i doskonalić system ratownictwa powietrznego, będą to działania z poszukiwaniem rozbitków i ofiar katastrof - dodał. AWACS-owi towarzyszyły na Okęciu dwa polskie F-16 biorące udział w ćwiczeniu. - Pilot naszego F-16, który dzięki urządzeniom pokładowym może widzieć na odległość grubo ponad stu kilometrów, przy współpracy w AWACS-em zwiększa zasięg obserwacji do 600 i więcej kilometrów - wyjaśnił zastępca dowódcy Centrum Operacji Powietrznych gen. bryg. Zbigniew Galec. Po zakupie samolotów wielozadaniowych F-16 Polska przystąpiła do programu NAPMO - organizacji NATO odpowiadającej za program AWACS. Dziś Polacy wchodzą w skład załóg samolotów AWACS, dowództwa i rady dyrektorów NAPMO. - Samoloty wczesnego ostrzegania i kontroli powietrznej mają decydujące znaczenie dla zwiększenia efektywności samolotów myśliwskich, pozwala to zmniejszyć liczbę myśliwców niezbędnych do kontrolowania przestrzeni powietrznej - powiedział redaktor naczelny miesięcznika "Raport" Grzegorz Hołdanowicz. - Stąd coraz więcej małych państw idzie w kierunku posiadania własnych samolotów wczesnego ostrzegania. Nie takich jak AWACS - to duża, stosunkowo stara maszyna o dużych możliwościach, ale też droga w eksploatacji, pojawia się coraz więcej maszyn małych o podobnych możliwościach - dodał Hołdanowicz. Podobną ocenę wyraził naczelny "Nowej Techniki Wojskowej" Andrzej Kiński. - Dzisiaj rola tego typu samolotów w systemie wczesnego ostrzegania jest mniejsza niż kiedyś, do czego niewątpliwie przyczynia się rozwój naziemnych radarów i automatyzacja systemów dowodzenia obroną powietrzną. Niemniej, jeśli trzeba skontrolować obszar, gdzie ma się mało własnych stacji naziemnych, np. w pobliżu terytorium przeciwnika lub do wykrywania celów nisko lecących, samoloty wczesnego ostrzegania są nadal niezastąpione - dodał Kiński. Zaznaczył, że dzisiejsze samoloty tych systemów nie są tak wielkie jak E-3A, który opracowano na podstawie technologii sprzed 30-40 lat. - Musimy się zastanowić, czy w przyszłości posiadanie kilku mniejszych samolotów wczesnego ostrzegania nie powinno stać się priorytetem z punktu widzenia obrony powietrznej lub dla wsparcia misji ekspedycyjnych naszego lotnictwa - dodał Kiński. Samoloty E-3A to zmodyfikowane Boeingi 707 z międzynarodowymi załogami. NATO ma 17 samolotów tego typu. Obrotowy radar każdego z nich może wykrywać zagrożenia z powietrza - w tym nisko lecące samoloty - w promieniu 400 km. Lecąc na pułapie 30 tys. stóp (ponad 9 tys. m) radar jednego E-3A pokrywa obszar o powierzchni 312 tys. km kwadratowych. Jeden lot trwa zwykle 6-8 godzin. Od kilku lat samoloty systemu AWACS wzmacniają także dodatkowo obronę powietrzną podczas dużych imprez takich jak piłkarskie mistrzostwa świata w Niemczech w 2006 r. W lutym na prośbę polskich władz wsparł kontrolę polskiego nieba podczas spotkania ministrów obrony państw NATO. Należące do NATO samoloty AWACS zabezpieczały także ubiegłoroczny szczyt NATO w Bukareszcie, szczyt UE-Unia Afrykańska w Portugalii w 2007, szczyt ekonomiczny G-8 w Wielkiej Brytanii w 2005 i letnie igrzyska olimpijskie 2004 roku w Grecji.