Armadillo to wojskowa baza operacyjna zlokalizowana w prowincji Helmand w południowym Afganistanie. W trudnych pustynnych warunkach stacjonuje tam około 170 brytyjskich i duńskich żołnierzy, którzy codziennie stoją oko w oko ze śmiertelnym zagrożeniem ze strony talibów. W 2009 r. miejsce to odwiedziła duńska ekipa filmowa - reżyser Janus Metz i operator Lars Skree, którzy za zgodą władz wojskowych mieli pełny dostęp do rozgrywających się tam wydarzeń. - Mam wrażenie, że tak naprawdę nikogo nie obchodzi to, że w Afganistanie trwa wojna - powiedział po produkcji filmu Metz, podkreślając jednocześnie, że do Afganistanu pojechał przede wszystkim jako filmowiec bez uprzedzeń i bez określonych poglądów politycznych. Film rozpoczynają sceny pożegnania kilku duńskich żołnierzy ze swoimi najbliższymi. Padają wzruszające słowa - matka jednego z żołnierzy prosi go, by za wszelką cenę uważał na siebie. - Miej oczy dookoła głowy, nawet jeśli na pozór będzie bezpiecznie. Nie zapominaj kim dla mnie jesteś - mówi do syna. W wojskowej bazie młodzi mężczyźni niczym mali chłopcy rozkoszują się życiem w żołnierskim plutonie. Trwa to jednak krótko i kończy się, gdy dochodzi do realnych starć z talibami. - Robię to trochę dla kariery, a trochę by przeżyć przygodę. Przyjeżdżając tu nie kierowałem się polityką. Chodziło o doświadczenie, o przygodę - wyjaśnia motywy przyjazdu do Afganistanu jeden z bohaterów filmu. W jednej ze scen widzowie obserwują bezpośrednią walkę duńskich żołnierzy z oddalonymi od nich zaledwie o kilkadziesiąt metrów talibami. - To było coś! Nigdy tego nie zapomnimy - wspominają po akcji. - Chciałem, aby oglądając ten film widz miał wrażenie, że znajduje się w miejscu, w którym panuje chaos, w którym nikt nie wie, co się wokół niego dzieje. Podejrzewam, że żołnierze często tak właśnie się czują i przestają rozumieć, o co tak naprawdę chodzi. Chciałem pokazać wojnę ludziom, przenieść ją w zacisze domowych pieleszy - wyjaśniał Metz. Dodał też, że pytanie o sens wojny w Afganistanie zawiera paradoks. - Jeśli zdecydujesz się w niej uczestniczyć, od razu stajesz się niejako "jednym z nich". Tracisz krytyczną perspektywę i zaczynasz zachowywać się jak żołnierz, a nie człowiek. Tak naprawdę jednak powinniśmy umieć zachować dystans i szczerość wobec wojennych doświadczeń - mówił reżyser. Dokument przedstawia także trudną sytuację Pasztunów - pasterskiego ludu południowego Afganistanu. Niemal codzienne walki talibów ze stacjonującymi w ich kraju żołnierzami powodują, że giną ich bliscy. Tracą także swoje domy i zwierzęta, które są jedynym źródłem ich utrzymania. - Wielu Afgańczyków, których w życiu spotkałem, postrzega międzynarodowe siły zbrojne jako "obcych" z księżyca, którzy wylądowali w ich kraju - podkreśla Metz. W Danii film sprowokował polityczną debatę na temat zbrojnego zaangażowania w wojnę w Afganistanie oraz zasad pokojowego stacjonowania wojsk w tym kraju. Po premierze filmu pojawiły się wnioski o wszczęcie wojskowego śledztwa w sprawie wypadków sfilmowanych przez Metza. Krytykowano też zasady rekrutacji żołnierzy, postawę międzynarodowych sił zbrojnych stacjonujących w Afganistanie oraz uzależnienie żołnierzy od adrenaliny, którą wzbudza wojna. W efekcie film doprowadził do powstania skrajnie odmiennych stanowisk; z jednej strony nawoływano do wycofania się Danii z wojny w Afganistanie, z drugiej strony popierano odwagę i zaangażowanie duńskich żołnierzy. W ubiegłym roku film Metza zdobył Grand Prix Międzynarodowego Tygodnia Krytyki na festiwalu filmowym w Cannes; wyróżniony został także nominacją do Europejskiej Nagrody Filmowej 2010 w kategorii "najlepszy film dokumentalny". Festiwal filmowy Planet Doc, na którym będzie można obejrzeć "Armadillo - wojna jest w nas" odbędzie się w dniach 6-15 maja w Warszawie. Polska Agencja Prasowa jest patronem medialnym festiwalu.