Mężczyzna został zatrzymany we wtorek przez funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego na posesji w Milanówku pod Warszawą, gdzie stoi dom Drzewińskich, w którym Piotr B. mieszkał. Jak powiedział rzecznik stołecznej prokuratury apelacyjnej, Piotrowi B. postawiono w środę w sumie cztery zarzuty: podżegania do zabójstw i jedno dotyczące broni. - Dla dobra śledztwa nie ujawniamy na razie innych szczegółów - powiedział Jaskólski. Motywem porwania mógł być konflikt o dom Elżbieta Drzewińska zaginęła w październiku 2006 r., po wyjściu z domu do kościoła na próbę chóru, na którą jednak nie dotarła. Jej mąż zniknął w październiku następnego roku. Media informowały o porwaniu. Dotąd nie wiadomo jednak, jaki był los małżeństwa; ich ciał nie znaleziono. Motywem porwania Drzewińskich, jak podawały media, mógł być konflikt o dom z Piotrem B., w którym mieszkali oni i mężczyzna. Jak podawały media, willę "Chimera" przy ul. Dębowej Wiesław Drzewiński otrzymał od swojego stryja. Piotr B. był tam lokatorem kwaterunkowym. W chwili kiedy Drzewińscy postanowili przeprowadzić się z Warszawy do Milanówka, Piotr B. zajmował cały parter domu. Mężczyzna miał niszczyć mienie w domu, a także uderzyć Drzewińską. W 2009 r. synowie Drzewińskich wyznaczyli 100 tys. zł nagrody za informacje, które pomogą wyjaśnić sprawę zniknięcia rodziców. Andrzej Czuma obiecał pomoc Śledztwo ws. zaginięcia małżeństwa początkowo prowadziła Prokuratura Rejonowa w Grodzisku Mazowieckim. Według mediów, w postępowaniu popełniono błędy, m.in. nie zabezpieczono zapisu monitoringu miejskiego, na którym widoczny miał być samochód porywaczy Drzewińskiej; nie przesłuchano także dokładnie świadków, którzy mieli widzieć moment wciągania kobiety do samochodu. W styczniu 2009 r. ówczesny minister sprawiedliwości Andrzej Czuma spotkał się z synami Drzewińskich i obiecał pomoc w "ściganiu niewykrytych jeszcze sprawców i doprowadzeniu do należytego ich ukarania". Niedługo po objęciu stanowiska Czuma (który wcześniej zajmował się sprawą jako poseł) powiedział, że moment porwania kobiety był monitorowany, ale "dwa tygodnie nikt nie ruszył nagrań". Dodał, że "pięciu świadków mówiło", że widziało moment porwania. Jednak prokurator "uznała, że to drobiazg, że ważne jest zeznanie nałogowego alkoholika, który mówił, że widział dwa tygodnie potem pana Drzewińskiego, który paradował w hełmie wojennym" - mówił Czuma. - I pani prokurator uznała, że ten alkoholika dowód jest dobry, a zeznania tych pięciu świadków zlekceważono - zaznaczył minister. Śledztwo umorzono W maju 2009 r. śledztwo zostało przekazane do Prokuratury Apelacyjnej w Łodzi, w celu jego przyspieszenia. Ze względu na charakter sprawy śledztwo wielokrotnie przedłużane. W jego trakcie przesłuchano wiele osób, w tym członków rodziny zaginionych, ich sąsiadów i znajomych, a także znajomych ich synów z terenu Milanówka, Warszawy, Chełma i innych miejscowości. Czynności śledcze prowadzono w kraju i za granicą. Przeszukiwano m.in. dna studni, zbiornika wodnego; za pomocą specjalnego urządzenia sprawdzano betonowe obiekty, które powstały w czasie zbliżonym do zaginięcia małżonków. W kwietniu 2011 roku łódzka prokuratura apelacyjna umorzyła śledztwo w sprawie zaginięcia. Powodem był brak dowodów, że doszło do popełnienia przestępstwa. Jak informowała wówczas łódzka prokuratura, umorzenie śledztwa nie oznaczało zaprzestania wyjaśnienia powodów i okoliczności zaginięcia małżeństwa oraz ustalenia ich losów. "Działania te prowadzić będzie policja. W przypadku zgromadzenia istotnych dla sprawy informacji śledztwo może zostać wznowione" - mówił wtedy rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Łodzi Jarosław Szubert. Grzegorz Dyjak