Henryk R., przywieziony na rozprawę z aresztu w Płocku, już po kilkunastu minutach musiał wracać z powrotem za kraty. Okazało się bowiem, że sąd dostrzegł potrzebę ściągnięcia z archiwum sądowego poprzednich wyroków, które zapadały w innych sprawach Henryka R. Stało się tak dlatego, że obecnie badane zarzuty dotyczą działania R. w warunkach recydywy - co ma wpływ na wymiar kary. 50-letni dziś Henryk R. to od lat 90. ubiegłego wieku postać dobrze znana reporterom sądowym. Za kratami spędził większość swego dorosłego życia. Karany był za drobniejsze przestępstwa, aż w latach 1992-93 stołeczna prasa doniosła o serii napadów na kobiety. Bandyta atakował w bramach lub na ciemnych podwórkach, uderzając w tył głowy tępym narzędziem i rabując; pięć napadniętych kobiet zmarło. Działalność "łomiarza" wywołała panikę wśród kobiet. Ówczesny komendant stołeczny policji powołał wówczas specjalną grupę operacyjną. Większość rozbojów miała miejsce, gdy Henryk R. wychodził na przepustki z zakładu karnego, gdzie odbywał zasądzoną wtedy karę więzienia za wcześniejsze przestępstwa. Mężczyzna okradał kobiety, a pieniądze przeznaczał na drobne wydatki i alkohol. Prokuratura oskarżyła Henryka R. o 29 napadów na kobiety w stolicy z lat 1992 i 1993. Sąd skazał go najpierw na 25 lat więzienia za trzy napady. W apelacji utrzymano wyrok za jeden, ale obniżono karę do 15 lat. Sprawę dwóch pozostałych napadów odesłano do ponownego rozpatrzenia. Po rozpatrzeniu sprawy sąd okręgowy skazał R. na 15 lat łącznie za dwa napady, winę za które przypisano mu na podstawie poszlak. Henryk R. wyszedł z zakładu karnego w Łowiczu we wrześniu 2008 r. po odbyciu całości kary. W marcu 2009 r. "łomiarz" ponownie trafił do aresztu jako podejrzany o napad na 52-letnią kobietę w Piasecznie. Henryk R. miał ją kopnąć, a gdy przewróciła się na ziemię - ukraść jej pieniądze, dokumenty i wartościowe rzeczy. Sąd w Piasecznie skazał go za to na 7 lat więzienia, ale apelacja uchyliła ten wyrok, dopatrując się w nim licznych uchybień proceduralnych. Gdy sprawa trafiła wiosną tego roku ponownie do sądu w Piasecznie, ten znów skazał go na 7 lat więzienia. Henryk R. został zwolniony z aresztu, bo - jak podkreślał jego adwokat Piotr Grochulski - przebywał w nim już ponad 2 lata. Areszt zamieniono na dozór policyjny. W sierpniu Henryk R. ponownie trafił za kraty, gdy w mediach pojawiła się wiadomość o tym, że jest on na wolności. Tabloidy znów ogłaszały, że kobiety wpadają w panikę i sąd zdecydował ponownie o umieszczeniu mężczyzny w areszcie. W czwartek jedyną formalnością, którą zajął się sąd, było przedłużenie - do 22 lutego przyszłego roku - okresu aresztowania Henryka R. - Jest wysokie prawdopodobieństwo, że oskarżony dopuścił się zarzucanego mu czynu i istnieje realne prawdopodobieństwo wymierzenia mu surowej kary - podkreślił sędzia Arkadiusz Tomczak, uzasadniając to postanowienie.