"Władza precz" - głosił pokaźny czarny transparent pod rusztowaniem, z którego rozlegała się muzyka. "To nasza odpowiedź na bal prezydenta, który obiecywał, że jego urząd będzie tańszy; jak widać nie jest" - powiedział obsługujący aparaturę młodzieniec. Przedstawiający się jako Piotr Arszynow anarchosyndykalista przekonywał, że drogą do rozwiązania problemów jest samoorganizowanie się społeczeństwa. - Politycy bardzo obawiają się takiego podejścia, dlatego starają się nam wmówić, że jesteśmy bezsilni i musimy czekać, aż jakaś instancja władzy pozwoli nam zrobić to lub tamto - mówił "Arszynow", używający imienia ukraińskiego anarchisty rozstrzelanego w ZSRR. Krytykował też "rozwinięty kapitalizm" za nadmierną eksploatację źródeł energii. Gdy muzyka mechaniczna z przewagą reggae ucichła z powodu wyczerpania paliwa w generatorze prądu, "Arszynow" zapowiedział: "Pokażemy, że można sobie poradzić bez paliw kopalnych. Za chwilę wspaniała muzyka na żywo", po czym rozbrzmiały bębny. Bębniarze i część balowiczów przyszli z antyfaszystowskiej pikiety urządzonej w odpowiedzi na przemarsz NOP i ONR. Niektórzy mieli na rękawach rozdawane z okazji święta niepodległości biało- czerwone opaski z datą 1918. - Warszawa pokazała, że nie ma miejsca dla faszyzmu nawet w taki, a zwłaszcza w taki dzień jak dzisiaj - powiedział "Arszynow".