Kiedyś powiedziała pani, że aktorów do ról w filmach animowanych dobiera się nie tylko na podstawie tonu głosu, ale również sposobu bycia. Zbigniew Zamachowski już po raz trzeci wcielił się w rolę Shreka. Czy jest coś, czego o nim nie wiemy? Joanna Wizmur: - Podczas castingów kierujemy się bardzo różnymi skojarzeniami. Kiedyś przede wszystkim chodziło o podobieństwo głosów polskiego i "oryginalnego" aktora. Dziś na szczęście odchodzimy od tego, uwagę koncentrując przede wszystkim na tym, aby ton głosu i sposób mówiącego po polsku aktora brzmiał jak najbardziej naturalnie w ustach lub mordce danej postaci rysunkowej. Ogr Shrek to dla tych, którzy go nie znają dość duży i groźny potwór. Wybór padł na Zbyszka, ponieważ w jego głosie słychać wielką cierpliwość i łagodność. Postać Shreka została więc zbudowana na zasadzie kontrastu, bo tak naprawdę to przecież całkiem sympatyczne stworzenie. Na czym polega praca aktora podczas przygotowywania się do tak specyficznej roli? - Kiedy tworzy się daną postać od nowa, wiele pomysłów, jak zagrać daną scenę, przychodzi z otaczającego nas świata. W przypadku kreskówek ułatwienie polega na tym, że aktor widzi na ekranie, jak zachowuje się jego postać. Oczywiście, nie znaczy to, że wcześniej nie musi się przygotować śledząc jej ruch w filmie czy, słuchając głosów amerykańskich aktorów - prawdziwych specjalistów w tym fachu. Dobre przygotowanie polega na umiejętności uchwycenia energii danego bohatera, tak by stanowił integralną całość. Aby wszystko wyszło idealnie, podczas nagrania potrzebujemy czasami aż półgodzinnej pracy nad jednym zdaniem. Jak podczas nagrania zachowują się aktorzy? Czy rola ponosi ich na tyle, że gestykulują razem ze swoją postacią? - Pracując z aktorami zawsze staram się im patrzeć prosto w oczy. Dzięki temu podczas nagrań do "Króla Lwa" zobaczyłam prawdziwą przemianę Krzysztofa Tyńca w Timona. Krzysztof wczuł się na tyle, że całą swoją osobą zaczął przypominać tę sympatyczną surykatkę. Podbiegał nawet momentami razem ze swoim bohaterem.. Krzysztof Tyniec to znakomity przykład aktora obdarzonego bardzo charakterystycznym głosem. To atut czy wada w tym zawodzie? - Osobiście bardzo lubię charakterystyczne głosy u aktorów, ale prawdziwymi wyjadaczami w tym fachu są ludzie, którzy potrafią dowolnie zmieniać ton swojego głosu. Do najlepszych aktorów polskiego dubbingu należą na pewno Jarek Boberek i Wojtek Paszkowski. Ten pierwszy zagrał m.in. tak świetne role, jak Julian w "Madagaskarze" i Lenny w "Rybkach z ferajny". Głos drugiego to na przykład Mike z "Potworów i spółki". Osobiście znam przypadek aktora, który po wielogodzinnym nagraniu zapomniał, jak brzmi jego prawdziwy głos. Czy wyobraża sobie pani "Shreka" i inne kreskówki bez polskiego dubbingu, z napisami lub czytającym wszystkie kwestie lektorem? - Tak zwana szeptanka to coś, z czego już dawno powinno się zrezygnować, bo beznamiętny głos lektora zabija emocjonalny przekaz danej postaci. A w przypadku filmów dla dzieci to niedopuszczalne. Jeżeli chodzi o filmy fabularne to również opowiadałabym się za dubbingiem, choć tu można jeszcze dyskutować - dubbing czy napisy. Ta druga opcja ma jednak poważną wadę polegającą na skrótach nieoddających pełnego brzmienia wypowiedzi. Dodatkowe korzyści polskich wersji językowych to natomiast możliwość nadążania za zmieniającymi się na ekranie obrazami oraz przede wszystkim pielęgnowanie polszczyzny. Przykład wszystkich części "Shreka" świadczy zresztą o wyśmienitej jakości polskiego dub-bingu. Począwszy od świetnego tłumaczenia Bartka Wierzbięty, a na znakomitej roli Jerzego Stuhra skończywszy. Jego Osioł jest nieporównywalnie lepszy od anglojęzycznej kreacji Eddy'ego Murphy'ego. Bartłomiej Wnuk bartlomiej.wnuk@echomiasta.p