Najcięższy z siedmiu zarzutów, jakie usłyszał Jacek T., to spowodowanie niebezpieczeństwa dla zdrowia i życia wielu osób. Tak prokuratura potraktowała lutowe podpalenie 5 samochodów na wąskiej ulicy Oleandrów. Według śledczych, mogło dojść do pożaru domów, dlatego Jacek T. musi się liczyć z tym, że może trafić za kraty nawet na 10 lat. Podczas śledztwa okazało się też, że podpalacz rok przed zatrzymaniem spowodował pożar, w którym spłonęły drzwi warszawskiej prokuratury apelacyjnej. Stało się to pod koniec marca ubiegłego roku. Do czasu zatrzymania nie było wiadomo, kto dokonał podpalenia, jednak po analizie zdjęć z monitoringu ulicznego udało się potwierdzić, że to Jacek T. Samochody zaczął podpalać prawie rok później. Najpierw 7 stycznia 2012 spalił trzy auta przy ulicy Kadłubka i Przemysława. 18 lutego jeden samochód na Natolińskiej, a drugi na Nowowiejskiej. Tego samego dnia podpalił też 5 aut na Oleandrów. Wtedy został zatrzymany i trafił do aresztu. Był też na obserwacji psychiatrycznej, jednak lekarze orzekli, że nie jest niepoczytalny - może więc normalnie odpowiadać przed sądem.