- Akt oskarżenia został przesłany do sądu rejonowego dla Warszawy - Śródmieście we wtorek. Dotyczy on naruszenia nietykalności cielesnej piłkarza poprzez uderzenie go otwartą ręką w twarz. Grozi za to kara grzywny, ograniczenie wolności lub kara pozbawienia wolności do roku - dodała rzeczniczka warszawskiej prokuratury okręgowej Monika Lewandowska. Śledztwo w tej sprawie wszczęte zostało na początku kwietnia. Po porażce Legii z Ruchem Chorzów 2:3 kibice stołecznego zespołu zwymyślali i opluli schodzących do szatni piłkarzy warszawskiej drużyny. Zareagował na to zawodnik Jakub Rzeźniczak, który ostro im odpowiedział. Gdy piłkarze wyszli ponownie na murawę na pomeczowy trening (rozbieganie), Rzeźniczaka uderzył w twarz Piotr S., pseudonim "Staruch", nieformalny przywódca kibiców Legii. To nie pierwszy incydent z udziałem "Starucha". Niemal 1,5 roku temu, po śmierci współwłaściciela klubu Legii Jana Wejcherta, krzyknął na trybunie w kierunku wspólnika zmarłego, Mariusza Waltera: "jeszcze jeden". Wówczas władze klubu nałożyły na niego dwuletni zakaz stadionowy, obiecując jednocześnie, że ten człowiek nie wejdzie już na obiekt przy Łazienkowskiej. W czwartek stołeczny sąd ma rozpoznać apelację w sprawie tego zakazu stadionowego. Przed tym sezonem doszło do zakończenia trwającego ponad trzy lata protestu kibiców Legii przeciwko właścicielowi klubu. Porozumienie z klubem zakładało jednak utrzymanie w mocy zakazu stadionowego dla "Starucha". Według nieoficjalnych informacji miał to być warunek jedynie tymczasowy, bowiem w trakcie sezonu miała mu zostać przywrócona możliwość wchodzenia na stadion. Kibice Legii domagali się tego w trakcie meczu z Lechem Poznań we wrześniu 2010 r., kiedy to przez pierwsze 15 minut nie dopingowali swojego zespołu. Osiągnęli cel i S. powrócił na stadion, prowadząc doping na trybunie zwanej "żyletą". "Staruch" został też zatrzymany przez policję w czasie akcji przeciwko chuliganom, którzy brali udział w zamieszkach - 3 maja - na stadionie Zawiszu w Bydgoszczy. Usłyszał zarzut wtargnięcia na murawę i ma dozór policyjny. O to, by S. mógł uczestniczyć w tym meczu, do PZPN zwrócił się ówczesny naczelnik stołecznego wydziału do spraw zwalczania przestępczości pseudokibiców KSP nadkom. Radosław Ścibiorek. W piśmie wyjaśniał, że zakaz stadionowy "Starucha" dotyczy wstępu na mecze Ekstraklasy, a nie na Puchar Polski i prosił o sprzedanie mu biletu. Po ujawnieniu sprawy przez media, KSP przeprowadziła wewnętrzną kontrolę - naczelnik został odwołany ze stanowiska. Teraz sprawą tą zajmuje się Rzecznik Dyscyplinarny KSP. Jako pierwsze informację o akcie oskarżenia podało Radio ZET.