Rzecznik prasowy siedleckiej policji, Jerzy Długosz potwierdza: - Otrzymaliśmy takie zgłoszenie. Zawiadomienie złożył rodzic pobitego chłopca. Rzecz działa się w Szkole Podstawowej nr 12 w Siedlcach. - To nie jest pierwsze i jedyne takie zdarzenie w tej szkole, spowodowane właśnie przez tych chłopców - mówi rodzic pobitego dziecka. - Mimo swojego wieku, trzęsą całą szkołą. Czy wszyscy są wobec nich bezradni? Jak mamy zatroszczyć się o bezpieczeństwo swoich dzieci, gdy ci agresywni uczniowie: grożą im, straszą i biją? Jerzy Długosz prześledził wszystkie doniesienia z tej szkoły. - Dwunastka wcale nie odbiega pod tym względem od innych szkolnych placówek w Siedlcach. Powiedziałbym nawet, że wyróżnia się na plus tym, że dyrektorka i pani pedagog współpracują z policją. Szkoła nie ukrywa żadnych negatywnych zdarzeń. Jak płynąca rzeka... Pedagog szkolna, Krystyna Sochacka pracuje z dziećmi od lat. - Szkoła jest jak płynąca rzeka, żaden dzień nie jest taki sam, podobny do innego - mówi. - Najtrudniejsze sytuacje to te, kiedy nie ma współpracy z rodzicami. Opisany przypadek należy raczej zakwalifikować właśnie do tej kategorii. Rodzic pobitego dziecka był zszokowany tym, że mama głównego sprawcy nie przyszła na wywiadówkę. I nawet w obecności wychowawcy trudno było rozmawiać o incydencie. - Podobno na wywiadówce nauczyciel nie może wymieniać z imienia i nazwiska ucznia sprawiającego kłopoty. Nie wolno o tym rozmawiać publicznie, bo to narusza dobra osobiste - oburza się. - Sam wstałem i opowiedziałem, co się stało, kto to zrobił. Reszta rodziców mnie poparła, zrodziła się propozycja napisania zbiorowego listu w sprawie agresywnych chłopców. Status jedenastolatka jest szczególny. Nie ma o nim mowy w polskim prawie. - Przepisy nie przewidują żadnej odpowiedzialności karnej wobec dzieci do 13. roku życia. Ich sprawami zajmuje się Sąd Rodzinny, a odpowiadają za nich rodzice - mówi Jerzy Długosz. Jeśli dziecko nie jest zdemoralizowane, sprawa sądowa i nieprzyjemności z policją są wystarczającą karą. Wstyd i upokorzenie może mieć jednak i inny skutek: wywołać jeszcze większą agresję. Szkoły, które są zbiorowiskiem różnych dzieci o różnych charakterach, pełne są poszturchiwań, gróźb i złośliwych żartów. To codzienne życie uczniów. Jednak gdy wymyka się to spod kontroli, może zrobić się niebezpiecznie także dlatego, że dzieci działając w emocjach, nie myślą o konsekwencjach i czasem nawet nie zdają sobie sprawy, jak bardzo mogą skrzywdzić. Nic bez zgody Szkoła ma dosyć mocno skrępowane ręce jeśli chodzi o karanie uczniów. Na wszystko musi wyrazić zgodę rodzic. - Jeśli jeden urwis zalał szkołę wodą z wielkanocnego jajeczka na śmigus-dyngus, to nie mogę nawet wręczyć mu ścierki do ręki, by kałuże powycierał. Muszę mieć na to zgodę rodzica. Gdy inny uczeń nie uważa na lekcji, przeszkadza, nie pracuje, to bez zgody rodziców nie mogę go nawet zostawić po lekcji, aby ten materiał jednak przerobił - mówi Krystyna Sochacka. Zwraca ona uwagę na to, że także sąd, gdy orzeka o skierowaniu dziecka do zakładu poprawczego, w pierwszym rzędzie zwraca uwagę na to, czy rzeczywiście będzie to dla niego dobre, czy może zaszkodzi jego rozwojowi. Bo cały czas mówimy o dzieciach. - Ci sami chłopcy, którzy urwisują, sprawiają kłopoty wychowawcze, jako pierwsi zgłaszają się w akcji pomocy chorym zwierzętom ze schronisk. Często te "złe" dzieci angażują się w takie historie, a te "dobre" niekoniecznie - mówi pani pedagog. - To są dzieci. My możemy z nimi tylko rozmawiać. Oczywiście, gdy uznam, że sytuacja dojrzała do wsparcia ze strony innych instytucji, takich jak: kurator, sąd, policja, to szukam tam pomocy. Rodzice dzieci, które stają się ofiarami agresywnych rówieśników, pytają jednak, jak je ochronić? Nie może być tak, że maluch, idąc do szkoły, boi się. Prawo nie pozwoli usunąć ze szkoły nadpobudliwego lub niegrzecznego ucznia. Pisanie listów nic nie da. - To wiek szukania swojego miejsca w życiu. Niektórzy szukają go także, rozpychając się łokciami. Ważne jest, aby dzieci wiedziały, że jeśli czują się zagrożone lub spotkało je coś przykrego, to mogą i powinny zwrócić się z tym do dorosłych - mówi Krystyna Sochacka. Sprawa agresywnych chłopców z "Dwunastki" może znaleźć swój finał w sądzie. Czy zrobi to wrażenie na ich rodzicach? Mariola Zaczyńska