Modlitwie przewodniczył zwierzchnik Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego - metropolita warszawski i całej Polski abp Sawa. W swoim wystąpieniu powiedział, że wszyscy, którzy zginęli w wypadku prezydenckiego samolotu, do ostatniej chwili wiernie służyli Rzeczypospolitej. - Lecieli do Katynia, by oddać należny hołd tym, którzy 70 lat temu zostali tam pomordowani - naszym rodakom, bohaterskim żołnierzom Wojska Polskiego. Pod katyńskim krzyżem chcieli zapalić znicze pamięci, a zapłonęły ich ciała. Chcieli wodą święconą poświęcić ziemię, którą przed laty uświęcono krwią pomordowanych, a uświęcili ją własną krwią. Chcieli przypomnieć listę imion miejscowych ofiar, a dopisali do niej własne imiona - mówił abp Sawa. W panichidzie - prawosławnej modlitwie za zmarłych - uczestniczyło około 100 osób, w tym ambasador Białorusi i Grecji oraz zwierzchnicy innych Kościołów, w tym ewangelicko-augsburskiego bp Jerzy Samiec i polskokatolickiego bp Wiktor Wysoczański. Opisując obecną sytuację w Polsce abp Sawa mówił, że nigdy jeszcze politycy nie byli tak wyciszeni i zgodni. - Na naszej Golgocie powoli rodzi się coś dobrego. To jeszcze nie słoneczny świt, lecz dopiero przebłyski jutrzenki. Musimy jeszcze długo i ciężko pracować, by ziarno nowego Katynia zaczęło przynosić plony, jednak już dziś widzimy jak obfite wypuszcza korzenie. W Smoleńsku władze Polski i Rosji zgodnie pochylały się nad naszą tragedią - powiedział. Abp Sawa apelował też do zgromadzonych o jedność. - Przypomnijmy sobie, że nasz bliźni to brat a nie konkurent, rodak a nie przeciwnik polityczny, Boże dziecko a nie obcy. Można żyć w jednym kraju i szanować tych, co mają inną wizję Ojczyzny. Można pracować w tym samym parlamencie i ubogacać się wzajemnie pluralizmem poglądów - mówił. O tych, którzy zginęli w katastrofie powiedział, że wspólnie oddali swe życie, "byśmy zrozumieli, jak wiele nas łączy, a jak mało dzieli". W obrządku wschodnim panichida zwykle odmawiana jest w 3., 9. i 40. dzień po śmierci. Słowo "panichida" pochodzi z języka greckiego i oznacza całonocne czuwanie. Ks. Doroteusz Sawicki z Prawosławnego Dzieła Miłosierdzia "Eleos" wyjaśnił, że zgodnie z prawosławną teologią osoby, które zmarły w tygodniu wielkanocnym, dostąpiły wielkiej łaski. - Wielu Ojców Kościoła wręcz twierdzi, że w tym okresie wrota do raju nie są do końca zamknięte - powiedział. Zwrócił też uwagę, że w tym roku katolicy i prawosławni obchodzili Wielkanoc w tym samym okresie (4 i 5 kwietnia - przyp. red.). W sobotniej katastrofie pod Smoleńskiem zginęło 96 osób, w tym para prezydencka: Lech i Maria Kaczyńscy.