To wnioski, jakie urzędnicy wyciągnęli po analizie programów naprawczych przesłanych przez część wykonawców trasy. Tylko do czwartku mają oni czas na przysłanie swoich propozycji naprawy drogi. W przeciwnym wypadku muszą się liczyć z możliwością utraty kontraktów. Generalna Dyrekcja w poniedziałek wyznaczyła wykonawcom A2 ostateczny termin na przysłanie programów naprawczych popękanej autostrady. Mają na to czas do czwartku, 8 marca. Do tej pory z pięciu wykonawców wadliwych odcinków trasy propozycje naprawy drogi przysłało zaledwie dwóch: DSS - wykonawca odcinka C po Chińczykach - oraz Budimex - wykonawca odcinka E położonego najbliżej Warszawy. Z analizy programów wynika, że to sami wykonawcy przyczynili się do powstania szczelin. Źle zabezpieczyli łączenia układanych dzień po dniu odcinków autostrady. Jednym ze sposobów ich zabezpieczenia jest wykonanie nacięcia na łączeniu w poprzek drogi, a następnie wypełnienie szczeliny odpowiednią masą. Niestety, według GDDKiA wykonawcy nacięli warstwę podbudowy zbyt głęboko. W efekcie podczas silnych mrozów podbudowa (mieszanka asfaltu i betonu) pękła znacznie głębiej. GDDKiA utrzymuje więc, że z powodu niechlujnie wykonanych prac budowlanych to wykonawcy muszą na własny koszt naprawić pęknięcia. Część z nich argumentuje, że powodem powstania szczelin było użycie wyjątkowo sztywnej jak na polskie warunki podbudowy, co - jak twierdzą - wymusiła GDDKiA. Niewykluczone, że jeśli dojdzie do ewentualnego zerwania umowy z którymś z wykonawców, sprawa trafi do sądu. Jednak zanim zapadnie rozstrzygnięcie, mało kto będzie pamiętał, że nie udało się zapewnić przejezdnej autostrady A2 na Euro 2012.